- Przedstawimy drobiazgową analizę sprawy i ciekawe wnioski - zapowiada Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman. Przesłuchany został też ostatni świadek - płetwonurek, który brał udział w poszukiwaniach ciała dziewczyny. Specjalni nurkowie przyłączyli się do poszukiwań 2 tygodnie po zaginięciu Tylman. Za pomocą zaawansowanych urządzeń przeczesali dno Warty. Odnaleźli m.in. marzanny do złudzenia przypominające na sonarach ludzkie ciało, czy czarne worki. W jednym znajdowały się zwierzęce skóry, natomiast w kolejnym ... poćwiartowane ciało poszukiwanego bezdomnego. Jednak ciała Ewy Tylman nie odnaleziono. Zwłoki dryfujące w rzece zauważył dopiero 25 lipca 2016 roku mężczyzna spacerujący wzdłuż brzegu rzeki. Znajdowało się 10 km od mostu św. Rocha w Poznaniu, na którym ostatni raz widziano Ewę Tylman.
Po zeznaniach płetwonurka, strony miały wygłosić mowy końcowe. Jednak sąd oznajmił, że kilka dni temu wpłynęły dwa wnioski dowodowe ze strony rodziny Tylman. Jeden z nich sąd dziś przyjął - podaje tvn24.
Sąd zadecydował, że należy powtórnie przyjrzeć się aktom śledztwa w sprawie ewentualnego wymuszenia zeznań przez policjantów na Adamie Z. podczas rozpytania. Adam Z. miał bowiem przyznać się do winy, jednak potem stwierdził, że były to zeznania wymuszone biciem i zastraszaniem przez policję.
Głównym podejrzanym w sprawie jest Adam Z. Według prokuratury ten zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a nieprzytomną wrzucił do rzeki. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi do 25 lat więzienia lub dożywocie. Jednak są uprzedził strony, że może zmienić zarzut na nieudzielenie pomocy, za co grożą jedynie 3 lata pozbawienia wolności.