Szaleniec? Naćpany dopalaczami zwyrodnialec? Śledczy podejrzewają, że Sebastian R. (31 l.) znajdował się pod wpływem jakiejś silnej substancji. Bo też szczegóły tej zbrodni są od początku do końca upiorne. Wiadomo, że w tej rodzinie od dawna dochodziło do awantur. Wiadomo, że była pod kuratelą opieki społecznej. Ale nikt się nie spodziewał, nawet najbliżsi sąsiedzi, którzy niejedno słyszeli przez ściany, że może tam dojść do makabry. Odtworzyliśmy jej przebieg.
Zaczęła się około 4 nad ranem. Wtedy sąsiedzi usłyszeli pierwsze przerażające krzyki. To Sebastian R. nożem zarzynał swojego czteroletniego synka Filipka, gdy ten leżał w łóżeczku. Potem chwycił żywe jeszcze dziecko, by wyrzucić je przez okno. Malec stawiał opór, bo na framudze odcisnęły się krwawe ślady jego rączek...
Wioleta (+32 l.) prawdopodobnie usiłowała powstrzymać szaleńca. Wtedy też mężczyzna zaczął i ją dźgać nożem. Wybiegła z mieszkania, ale dopadł ją i dalej dźgał.
- Wyszedłem na klatkę, bo słychać było przerażające wrzaski. Zobaczyłem, że Sebastian siedzi na schodach. Miał rozłożone ręce i głośno odmawiał modlitwę, kołysząc się przy tym na boki. Krzyczał, że to Bóg mu kazał zabić! – opowiada Wojciech Kowalik, sąsiad. Dopiero po chwili zobaczył, że wszędzie jest pełno krwi, na posadzce leżą zwłoki Wiolety, a ścianie widnieją namazane krwią litery IHA - symbol Boga.
Tymczasem zabójca ukrył się w mieszkaniu. Najpewniej wtedy w kuchni przybił do ściany święte obrazki, które umazał we krwi swoich ofiar. Obok narysował krwią dwa serca i napisał: Kocham Cię, Wioluś…
To, co się stało, przekracza ludzkie pojęcie. Zapewne więc motywy tej zbrodni nie wynikają z racjonalnych przesłanek. Lekarzom, w których ręce trafił, bo rzucił się z nożem na policjantów i został postrzelony, zabójca wyznał, że wszystko co zrobił, było zadaniem zleconym przez Niebiosa. Stąd domysł, że był pod wpływem dopalaczy.
Po operacji zbrodniarz szybko doszedł do siebie i w sobotę został przesłuchany. Przyznał się do winy i usłyszał zarzut podwójnego zabójstwa. Pewne jest, że wprost ze szpitala trafi do aresztu i tam będzie czekał na swój proces.