Zrozpaczona matka Marcina i Pawełka BŁAGA SYNÓW: Wróćcie do domu! Darujemy wam wszystko

2015-01-02 3:00

Utonęli w rzece? Zostali porwani? A może urwali się do Warszawy na sylwestra? Z tych trzech hipotez dotyczących losów nastoletnich braci Pawła i Marcina Mendzów, którzy cztery doby temu przepadli jak kamfora w Mokobodach pod Siedlcami, najbardziej prawdopodobna jest ta trzecia. Tak uważają policjanci, strażacy i zrozpaczona matka chłopców, która apeluje do synów: "Wróćcie do domu, darujemy wam wszystko".

Skąd ten optymizm? Po opublikowaniu portretów pamięciowych Pawła (12 l.) i Marcina (15 l.) zgłosili się świadkowie, którzy twierdzą, że widzieli ich w pociągu relacji Siedlce - Warszawa.

- To bardzo prawdopodobne, bo nie znaleźliśmy żadnego śladu świadczącego o tym, że chłopcy utonęli w pobliskiej rzece - mówi podinspektor Jerzy Długosz z siedleckiej policji. Wtóruje mu Adam Dziura ze straży pożarnej w Siedlcach: - Zaangażowaliśmy w poszukiwania naprawdę duże siły - 200 funkcjonariuszy, psy tropiące, śmigłowiec - a nie odkryliśmy ani jednego śladu, który pozwalałby przypuszczać, że chłopcy nie żyją. Sądzę, że urwali się rodzicom i teraz boją się konsekwencji. Dlatego ukryli się gdzieś i czekają, aż wszystko ucichnie...

To na razie najbardziej przekonująca hipoteza. - Dlatego zabezpieczamy monitoringi na trasie Siedlce - Warszawa, przede wszystkim zapisy z kamer na dworcach kolejowych. Ale to nie znaczy, byśmy zaprzestali innych działań. Wciąż trwa akcja poszukiwawcza w rejonie zamieszkania chłopców - mówi Długosz.

Matka braci Barbara Mendza (39 l.) wierzy, że jej synowie wrócą cali i zdrowi. I apeluje: - Marcinie, Pawełku, darujemy wam wszystko, tylko dajcie jakiś znak, że żyjecie...

Zobacz: Przepowiednie na 2015 rok. To będzie rok afer, chaosu, katastrof naturalnych i terroru

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki