Marszałkowie doceniali się sami

2009-07-22 13:30

Nie tylko minister Drzewiecki lekką ręką rozdaje pieniądze podatników. Nagrody otrzymali również marszałkowie oraz trzech szefów Kancelarii Sejmu. Co więcej, panowie nie czekali aż ktoś ich doceni - pieniądze przyznali sobie sami.

Bronisław Komorowski oraz czterech jego zastępców - Stefan Niesiołowski z PO, Krzysztof Putra z PiS, Jarosław Kalinowski z PSL i Jerzy Szmajdziński z SLD - swoje dokonania premiowali w zeszłym roku aż trzykrotnie.

Według Kancelarii Sejmu, premie były wypłacane jednorazowo i wynosiły od 100 do 150 procent wynagrodzenia. Na podstawie danych o zarobkach marszałków i szefostwa kancelarii można zatem w prosty sposób wyliczyć, że marszałek Sejmu mógł otrzymać od 45 do prawie 70 tysięcy złotych premii, a wicemarszałkowie od 40 do 60 tysięcy złotych.

Jak tłumaczą swoja hojność sami premiowani? Starają się sprawę wyciszyć. Stefan Niesiołowski i Krzysztof Puta w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" zgodnie twierdzą, że nie pamiętają, jakiej wysokości nagrody odebrali. Obaj zarzekają się również, że w tym roku ze względu na kryzys "dodatków motywacyjnych" nie będzie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki