Marta Kaczyńska: Chaos informacyjny WZBUDZIŁ WE MNIE NAJGORSZE OBAWY - wspomnienie córki śp. Prezydenta RP

2011-04-10 19:20

Marta Kaczyńska uczestniczyła dziś rano w mszy na Wawelu. W swoim blogu opublikowała wspominkowy wpis o rodzicach. Zatytułowała go bardzo prosto: MIAŁAM WSPANIAŁYCH RODZICÓW. Chwaliła Marię Kaczyńską za naturalność, Lecha Kaczyńskiego za doskonałą pamięć. Przypomniała sobie ból tamtego dnia: CHAOS INFORMACYJNY, który widziała w mediach, wzbudził w niej NAJGORSZE OBAWY.

 

Marta Kaczyńska w blogu na niezależna.pl bardzo ciepło opisała o swoich rodziców. Mamę określa jako osobę otwartą, wrażliwą na ludzkie cierpienie: Mama - zawsze niepoprawna optymistka. Bezpośrednia, szczera, otwarta do ludzi. Przy tym bardzo wrażliwa. Ciekawa świata, a przede wszystkim ludzi. Kochająca teatr, film, muzykę, malarstwo. Przejmująca się problemami nie tylko swoich najbliższych, ale i każdego kto stanął na jej drodze.

Kochająca zwierzęta, które odwzajemniając darowane im serce darzyły ją respektem. Zawsze wierzyła w dobre zakończenie. Jej pozytywne myślenie było zaraźliwe i mobilizujące. Nigdy się nie poddawała.

>>> Katastrofa sekunda po sekundzie. W sobotę o 8.41 zatrzymał się czas

Chociaż o Marii Kaczyńskiej Marta pisze więcej, to właśnie Lech Kaczyński opisywany jest jako osoba znamienitsza, idealny ojciec rodziny. Lech Kaczyński - podobnie jak Jarosław Kaczyński - zaskakiwał fenomenalną pamięcią i oczytaniem. Poszerzał ogromną wiedzę dzięki ukochanym książkom, rozumiał rolę Kościoła w życiu, był wierny jego naukom: Bardzo zapracowany, ale nigdy nie dający sobie taryfy ulgowej. Zawsze taki sam. Często zamyślony, ale zawsze obecny. Słuchający. Tata.

Wyznanie jest osobiste, jego lektura sprawia, że wrażliwemu czytelnikowi łza kręci się w oku.

Co było najgorsze? Z blogu można wyczytać, że chaos informacyjny, który nastąpił tuż po godzinie dziewiątej 10 kwietnia. Sprzeczne informacje oznaczają, że mogło dojść do najgorszego: Starałam się nie tracić nadziei, że moi Rodzice i pozostali obecni na pokładzie żyją i nic poważnego się nie stało. Samolot znajdował się przecież niedaleko lotniska. Nie mógł być zatem na dużej wysokości. Wierzyłam, że to może tzw. twarde lądowanie. Później powiedziano, że strażacy dogaszają pożar. Wyobrażałam sobie samolot, który co prawda stanął w płomieniach, ale znajdujący się w nim pasażerowie zostaną ewakuowani. Na pewno ranni, ale żywi. Chwilę później podano informację, że tylko kilka osób przeżyło katastrofę, a potem pokazał się komunikat: „Wszyscy zginęli”.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki