On zabił dla mafii siedem osób

2009-11-09 11:44

Andrzej T. (37 l.) ps. Tybur, mafijny zabójca i morderca policjanta, został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze. Poszukiwany od 10 lat bandyta wpadł, gdy na jeden dzień przyjechał do Polski z Niemiec.

Tuż przed południem polsko-niemiecką granicę przekracza toyota avensis. Za jej kierownicą jedzie ok. 40-letni łysiejący mężczyzna z bródką. To Andrzej T. ps. Tybur, znany warszawski gangster, mafijny cyngiel i poszukiwany od ponad dekady przestępca. Nie wie, że zanim wjechał do Polski, był już obserwowany przez policjantów z CBŚ. Tuż przed Poznaniem toyota "Tybura" skręca na stację benzynową. Mężczyzna zatrzymuje się obok dystrybutora i wysiada. Nie zdąża nawet sięgnąć po wąż do tankowania. Jego auto otaczają nagle samochody CBŚ i uzbrojeni po zęby oficerowie wydziału specjalnego Biura. Zaskoczony "Tybur" ląduje na ziemi. Ma przy sobie fałszywe polskie dokumenty, ale nie ma broni, którą zwykle nosi i którą świetnie potrafi się posługiwać. Po chwili sprawdzenie odcisków palców na przenośnym czytniku linii papilarnych daje 100-procentową pewność - złapany to Andrzej T. ps. Tybur.

- Jego zatrzymanie było dla nas sprawą ambicjonalną - mówi mł. insp. Sebastian Michalkiewicz (37 l.), naczelnik warszawskiego zarządu CBŚ. - To groźny przestępca, który ma na koncie kilka zabójstw, w tym morderstwo policjanta - wyjaśnia oficer.

"Tybur" był jednym z głównych żołnierzy gangu wołomińskiego lat 90. Pod koniec ubiegłej dekady wystąpił jednak przeciwko swoim dotychczasowym szefom, gdy część grupy odeszła od bossów z Wołomina i wypowiedziała im wojnę. Brał wówczas udział w największej w historii egzekucji warszawskich gangsterów. W marcu 1999 r. w restauracji "Gamma" na Woli strzelał do swych byłych bossów. Zginęło wtedy pięciu przestępców, w tym Marian K. ps. Klepak i jego przyjaciel Ludwik A. ps. Lutek oraz ich trzech "żołnierzy". W 2002 r. "Tybur" zabił w Mikołajkach syna Klepaka - Jacka K., który po zamordowanym ojcu przejął przestępczą schedę i próbował rządzić Wołominem. Z rąk uciekającego po egzekucji "Tybura" zginął wtedy ścigający go policjant Marek Cekała (†36 l.). Trzech kompanów Andrzeja T., którzy byli wtedy w Mikołajkach, siedzi już dawno za kratami. Tylko on jeden do wczoraj skutecznie umykał policji. Grozi mu teraz dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki