Oprawca kobiet

2007-05-10 19:28

Topił ją w wannie, wieszał na haku i dźgał nożem. Potem sam, nićmi krawieckimi, zaszywał jej rany. Jerzy B. (47 l.) przez 18 lat znęcał się nad kobietą, z którą mieszkał. Sprawa wyszła na jaw dopiero, gdy zwyrodnialec upatrzył sobie inną ofiarę i zakatował ją na śmierć. Przed sądem do mordu się nie przyznał, ale z biciem nie ukrywał się.

- Danuta nie raz, nie dwa i nie trzy razy dostała. Nieraz trzeba przyłożyć - tłumaczył sędzi.

Przez te wszystkie lata kobieta tylko raz trafiła do lekarza. - Zaprowadziła mnie tam jego matka. Wystraszyła się, bo po kolejnym pobiciu byłam cała sina i wymiotowałam krwią - opowiada. Lekarz zawiadomił policję, ale pani Danuta zeznawać nie chciała. Na własne życzenie opuściła szpital i wróciła do swojego kata. Wreszcie jednak uciekła. Dlaczego tak późno? - Nie miałam gdzie mieszkać, wstydziłam się - tłumaczyła swoją decyzję, wzruszając ramionami. Jerzy B. o katowaniu konkubiny opowiadał z przyjemnością. - Owszem, biłem Danutę Z. (46 l.) z otwartej ręki, po twarzy. Ale wie sąd, jak jest. Należało się - przekonywał z rozbrajającą szczerością sędziów i ławników. - Kilka razy wziąłem nawet pasa, przełożyłem ją przez kolano i zbiłem po gołym tyłku jak szczeniaka - opowiadał, demonstracyjnie pokazując pasek od spodni. - Początkowo wierzyłem, że nawet złego człowieka można zmienić i z dziwki człowieka zrobić, ale potem dostawała tylko po to, aby się uspokoiła. I wszystko było w porządku - tłumaczył i widać było, że jest przekonany o swojej słuszności.

W jego oczach Danuta Z. nie zasługiwała na lepsze traktowanie. - To dziwka, uciekała na tygodnie czy nawet miesiące - mówił.

Co on mówi?

Danuta Z., drobna kobieta, siedziała w pierwszej ławce i z każdą minutą zeznań mężczyzny coraz bardziej drżała, a jej oczy były pełne łez. Szeptała: - o Boże! W końcu nie wytrzymała. - Człowieku, co ty klepiesz?! Tego się nie da słuchać! - krzyknęła do Jerzego B. Uspokoiła ją dopiero sędzia.

Przybił ją do stołu

Pani Danuta początkowo nie chciała zeznawać. - Nigdy go nie oskarżałam i teraz nie będę - powiedziała nam przed rozprawą. - Wstydziłam się - tłumaczyła. Sąd jednak nalegał, dopiero wtedy się otworzyła.

- Znęcał się nade mną przez wiele lat, z byle powodu dostawał amoku. Wtedy wszyscy domownicy, matka, brat i dziadek, rzucali się do drzwi, aby uciec - opowiadała kobieta. - Byłam bita, kopana. Używał noża, kija, butelki, sznura, co popadnie - wyliczała roztrzęsiona kobieta. Mówiła o tym po raz pierwszy od 1982 roku, kiedy rozpoczął się jej koszmar. Sprawa wyszła na jaw dopiero, gdy Jerzy B. został oskarżony o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem innej kobiety.

- Pamiętam, jak raz, gdy wracaliśmy z kawiarni, już na klatce schodowej trochę się pokłóciliśmy. On wyciągnął nóż i wbił mi go w nogę. Potem w domu dźgał po całym ciele. Nożem przebił rękę i wbił go w blat stołu. Do dziś jest niesprawna. On ma przydomek Nożownik, bo nigdzie się bez noża nie ruszał. Ciął mnie wiele razy - opisuje kobieta. - Innym razem związał mi ręce sznurem od żelazka i bił, gdzie popadnie. Kopał tak silnie, aż wybił mi kilka przednich zębów - przypomina sobie roztrzęsiona pani Danuta.

Sam zaszył jej ranę

Jerzy B. pamięta, ze konkubina zęby straciła, ale przekonuje, że to z winy próchnicy. - Ona się dentysty boi jak diabeł święconej wody - tłumaczył ze spokojem.

Podczas jeszcze innej awantury uderzył tak silnie, że kobieta rozcięła sobie łuk brwiowy. - To nieprawda, sama się poślizgnęła, gdy myła twarz, a musiała ją umyć, bo miała ślinotok. Przecież nie ma zębów - wyjaśniał spokojnie zwyrodnialec. Po awanturze nawet nie wezwał pogotowia. Wziął czarną nić, igłę i sam jej zszył rozcięcie.

- Znam się na tym, założyłem 3 albo 4 szwy - oświadczył sądowi z dumą Jerzy B., z zawodu tokarz-frezer.

Wracała do kata

Jerzy B. w ubiegłym roku znalazł sobie inną ofiarę. W maju zaprowadził do swojego domu Elżbietę K. Nazajutrz policja znalazła ją martwą. Była uduszona, miała rozerwany odbyt i niezliczone ślady pobicia. - A ja się nią tak opiekowałem - tłumaczył kat.

Za znęcanie, morderstwo Jerzemu B. grozi dożywocie.

Kobiety boją się odejść - dr Ewa Woydyłło, psycholog:

Są cztery podstawowe powody, dla których kobiety decydują się na mieszkanie ze swoimi katami.

Po pierwsze, żyjemy w kraju z tradycjami katolickimi. Rozwód czy separacja są traktowane przez wiele osób jako grzech. Bitej kobiecie wmawia się więc często, że taki jest jej los, takie miejsce w życiu i ona musi ten krzyż dźwigać.

Po drugie, kobiety są ciągle ekonomicznie zależne od mężczyzn.

Po trzecie, wiele kobiet nie do końca widzi się w roli ofiary. Bo gdy jej kat śpi akurat pijany na kanapie, ona mści się, obrywając mu guziki od koszuli.

Po czwarte, są kobiety, które, tkwiąc w patologicznych związkach, dowartościowują siebie. Taka kobieta jest przekonana, że po takim życiu pójdzie prosto do nieba.

Przemoc w polskich rodzinach

68 proc. - kobiet przyznaje, że w ich domach zdarzają się różnego rodzaju konflikty, sprzeczki lub awantury
27 proc. - często doświadcza wyzwisk, krzyków, agresji słownej ze strony najbliższych
12 proc. - przynajmniej raz zostało uderzonych przez współmałżonka
6 proc. - jest regularnie bita

Tu szukaj pomocy!

Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia"

0-801-120-002

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki