Pokaz mody w kościele! Maciej Zień w ogniu krytyki

2013-11-09 14:00

Za sprawą pokazu swojej kolekcji, Maciej Zień został mocno skrytykowany. Zdaniem wielu osób posunął się za daleko, organizując pokaz w... kościele.

Pokaz najnowszej kolekcji Macieja Zienia odbył się w warszawskim kościele pod wezwaniem św. Augustyna. Projektant otrzymał zgodę na organizację imprezy od samego proboszcza. To jednak nie uchroniło go przed ogromną falą krytyki. Według gazety "Gość Niedzielny" Zień dopuścił się profanacji.

Sam zainteresowany przyznaje, że organizacja pokazu w takim miejscu była dla niego cofnięciem się do lat dziecięcych.

- Cofnąłem się do lat dziecinnych, kiedy to w Lublinie często chodziłem do kościoła i zawsze widziałem tam mój pokaz - tłumaczy Maciej Zień w rozmowie z Plejada.pl. - Postanowiłem wybrać się do kościoła i zapytać, czy nie zechcieliby mnie przyjąć. Ważne osoby w kościele odpowiedziały: "Jeśli ktoś, to tylko pan" - dodał.

ZOBACZ: Marcin Tyszka krytykuje Marcelę: celebrytka bulwarowej prasy

Na pokazie obecny był m.in fotograf Marcin Tyszka. Jak napisał na swoim profilu na Facebooku, modelki, które brały udział w pokazie, wstydzą się tego. W związku z tym fotograf usunął zdjęcia z wydarzenia, podaje natemat.pl.

Nic zdrożnego w zorganizowaniu pokazu w kościele nie widziała Ewa Wojciechowska.

 

Ewa Wojciechowska, autorka portalu ewawojciechowska.pl. - Chociaż dobór miejsca może się wydać trochę dziwny osobom, które nie widziały pokazu, zapewniam, że nie działo się tam nic oburzającego - przekonuje. - Nie była to profanacja, było grzecznie, kulturalnie, pokaz zaczął się punktualnie, po pokazie wszyscy wstali i wyszli w ciszy, nie było rozmów, nawet brawa na koniec były przytłumione - opowiada. Przyznaje, że niezwykłe wrażenie zrobiła na niej oprawa muzyczna. - To było poruszające - usłyszeć w trakcie pokazu w kościele muzykę z filmów "Dziecko Rosemary" i "Tajemnica Brokeback Mountain" - opowiada.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,14923544,Pokaz_mody_w_kosciele__skapo_ubrane_modelki__muzyka.html#ixzz2kAAoiAQ2

- Chociaż dobór miejsca może się wydać trochę dziwny osobom, które nie widziały pokazu, zapewniam, że nie działo się tam nic oburzającego - przekonuje na łamach "Gazety Wyborczej". - Nie była to profanacja, było grzecznie, kulturalnie, pokaz zaczął się punktualnie, po pokazie wszyscy wstali i wyszli w ciszy, nie było rozmów, nawet brawa na koniec były przytłumione - opowiada.

 

Miejsce pokazu trzymane było w tajemnicy niemal do samego końca. Zaproszeni goście dowiedzieli się o nim dopiero kilka godzin przed rozpocząciem imprezy.

 

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki