Powstanie listopadowe - krwawa noc i bratobójcza masakra SUPER HISTORIA

2013-11-25 3:00

W nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku wybuchło powstanie. Gorączka jego uczestników, połączona z zawodem, jaki sprawili jej polscy oficerowie, doprowadziła do bratobójczych walk. Zabijano z zimną krwią, jak na wojnie. Zwykle padał jeden strzał, czasem jednak kilkanaście. Z rąk rozwścieczonych powstańców zginęło sześciu polskich generałów. Dlaczego doszło do tej masakry?

Wielka narodowa rewolucja miała zacząć się od zamachu na księcia Konstantego. Wszystko jednak potoczyło się inaczej, niż planowali powstańcy.

Spiskowcy do Belwederu weszli jak do siebie. Zaskoczeni strażnicy uciekli. Sypialnia Konstantego stała otworem. Plan był prosty. Zasztyletować Konstantego i głośno obwieścić to ulicy pełnej uzbrojonych powstańców. Jednak coś poszło nie tak. Zamachowcy nie mogli zlokalizować księcia. Nigdy nie wyjaśniono, czy uniknął śmierci dlatego, że przebrał się za damę dworu, czy po prostu ukrył się na strychu. Przebieranka jest jednak mało prawdopodobna.

Gorączka nocy listopadowej

Im dalej w noc, tym straszniejsze rzeczy działy się na Trakcie Królewskim. Młodzi słuchacze Szkoły Podchorążych, z okrzykami "do broni!" parli do walki. Organizatorzy powstania liczyli na to, że poprowadzą ich polscy oficerowie. Ale zasłużeni m.in. w powstaniu kościuszkowskim czy wojnach napoleońskich wojskowi ani myśleli popierać zrywu z góry skazanego na klęskę. Przeciwnie, namawiali księcia Konstantego do "rozdeptania" buntu. Potem wzięli na siebie zadanie przekonania młodych gniewnych, żeby wrócili do domów. Tę misję przypłacili życiem.

Zanim padł bratobójczy strzał, rozlegało się hasło: Generale, prowadź! Kto prowadzić nie chciał, ginął jak zdrajca.

Rzeź generałów

Pierwszy padł generał Maurycy Hauke, uczestnik wojny z Rosją w 1792 roku oraz powstania kościuszkowskiego, były artylerzysta Legionów Polskich we Włoszech. Powstańcy zabili go przy Pałacu Namiestnikowskim. Generał towarzyszący rodzinie zaczął przemowę, w której padło słowo "głupota". Za to na oczach żony i dzieci zrobiono z niego sito, trafiając 19 razy w pierś. Potem rozgorączkowani młodzieńcy deptali okrwawione ordery zerwane z munduru.

Tak zaczęła się "rzeź zdrajców". Pod Pałacem Namiestnikowskim zginął pułkownik Filip Nereusz Meciszewski, uczestnik wojny polsko-austriackiej. Następni byli generał Józef Nowicki, który brał m.in. udział w powstaniu kościuszkowskim, oraz Stanisław Trębicki, uczestnik kampanii rosyjskiej Napoleona, kawaler Orderu Virtuti Militari.

Generał Ignacy Blumer, m.in. uczestnik insurekcji kościuszkowskiej, oficer Legionów Polskich Dąbrowskiego, zginął od polskiej kuli, broniąc Arsenału. Generał Stanisław Potocki, który w czasie powstania kościuszkowskiego był adiutantem księcia Józefa Poniatowskiego i uczestniczył w wojnach napoleońskich, zginął, przekonując podwładnych, żeby nie rozdawali broni cywilom. Natomiast generał Tomasz Jan Siemiątkowski, kawaler Orderu Virtuti Militari i Legii Honorowej, został zastrzelony podczas negocjacji z buntownikami.

Cudem uratowany

Niewiele brakowało, żeby życie z rąk powstańców stracił też generał Józef Sowiński, bohaterski obrońca Woli, uczestnik powstania kościuszkowskiego i kampanii napoleońskiej. W jego pierś mierzyły już bagnety rozgorączkowanych młodzieńców. Uniknął linczu tylko dzięki widocznemu kalectwu (miał drewnianą nogę). Strzelanie do inwalidy było poniżej godności żołnierza.

W sumie pierwszej nocy powstania listopadowego buntownicy zabili sześciu generałów i jednego pułkownika.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki