Powódź zabrała mojego brata

2009-06-27 4:00

Nieokiełznany żywioł nie zna żadnej litości! Po gigantycznych ulewach na całym południu Polski wezbrane rzeki wylewają się z koryt i dewastują całe miejscowości. Woda pochłania już nie tylko pola, drogi i dobytek. Zabiera też ludzkie życie. Pan Zbigniew Wojnarowski (47 l.) z Brzezin (woj. podkarpackie) to pierwsza w tym roku ofiara powodzi. Oby ostatnia....

- Był na rencie, ale chciało mu się żyć. Biedny Zbyszek - ubolewa Wiesław Wojnarowski (37 l.), brat tragicznie zmarłego. Dorosły mężczyzna nie kryje łez rozpaczy, kiedy opowiada nam o starszym bracie.

Pan Zbyszek wybierając się do lekarza do Dębicy, nie spodziewał się, że okrutny los szykuje mu tak tragiczny koniec. Gdy po południu wracał do domu, nie wiedział, że na jego Brzeziny najpierw spadł grad wielkości kurzych jaj, a potem otwarło się niebo, z którego na tą niespełna trzytysięczną miejscowość runęły masy wody. W jednej chwili przecinający wieś niewielki potok Brzezinka zamienił się w potężną rwącą rzekę, która zabierała z sobą wszystko, co napotykała po drodze. Zabrała także i jego, choć ktoś w ostatniej chwili próbował go krzykiem ostrzec przed niebezpieczeństwem.

- Jego ciało znaleźli w oddalonym aż o 10 kilometrów Gliniku - opowiada brat tragicznie zmarłego mężczyzny. - Gdyby nie to, że zatrzymało się na ścianie garażu, pewnie do tej pory byśmy go szukali...

Pan Zbyszek mieszkał razem z nim pod jednym dachem. Był kawalerem żyjącym z 500-złotowej renty. Nie narzekał jednak, cieszył się życiem, nie miał powodów, by szykować się na śmierć.

- Szkoda człowieka, mógł sobie jeszcze pożyć - pan Wiesław nie może uwierzyć w to, co się stało.

W Brzezinach z trudem zbierają się po powodzi, jakiej nie pamięta tu żaden z najstarszych mieszkańców. Mogli tylko bezsilnie patrzeć, jak żywioł niszczył im stodoły, giął niczym aluminiowe puszki blaszane garaże, zabierał samochody i sprzęt rolniczy. Jeden z gospodarzy swą krowę znalazł aż 18 km od Brzezin.

Od niszczycielskiego żywiołu ucierpieli nie tylko mieszkańcy powiatu ropczycko-sędziszowskiego, skąd pochodził pan Zbyszek. Całe południe Polski cierpi przez wylewające rzeki. Sytuacja najbardziej dramatyczna jest na Podkarpaciu, ale równie niebezpiecznie jest na Dolnym Śląsku, gdzie pogotowie przeciwpowodziowe obowiązuje aż w 16 miejscowościach. Niewiele lepiej jest na Śląsku, Opolszczyźnie i w Małopolsce.

I nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała się poprawić. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przed kolejnymi deszczami, burzami, a także przed gradobiciami.

Cudem nie utonęłam

Gdy Michalina Korzeń (52 l.) zobaczyła, co się dzieje, pobiegła do pokoju w suterynie po odzież. Wtedy fala powodziowa z impetem uderzyła w jej dom. Woda błyskawicznie zaczęła wypełniać pomieszczenie, w którym była kobieta.

- W jednej chwili miałam wody po szyję - opowiada zapłakana kobieta. - Bogu dzięki w porę udało mi się wydostać z tego piekła - mówi.

Gdy woda już się przetoczyła przez jej dom, odsłoniła obraz zniszczeń. Okazało się, że zabrała z sobą garaż, zwaliła stodołę i zniszczyła stojące w niej maszyny, zalała w domu meble i sprzęty gospodarstwa domowego. - Dobrze przynajmniej, że byliśmy ubezpieczeni - cicho mówi pani Michalina. - Ale jak my teraz się po tym wszystkim pozbieramy? - płacze załamana. Jakby tego było mało, sklep GS-u, w którym sprzedawała, został częściowo zwalony przez szalejący żywioł.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki