A moja połówka oczywiście zachwycona tą wsią sielską i anielską w "Domu nad rozlewiskiem" (5 mln widzów) i "Ranczu Wilkowyje" (7 milionów dziwaków). I przyrząd do kierowania domem, czyli telewizyjnego pilota chroniła przede mną tak jak widok nowej sąsiadki spod czwórki (palce lizać). Ale przez chwilę dobroć w nią wstąpiła niesłychana i obiecała, że sobie prawdziwy kryminał pooglądam. I omal kryminałem się to w domu nie skończyło, bo "Ojciec Mateusz" to był, a kryminał to taki, jak z damskiego boksera Gołota.
Więc przed sylwestrem i Nowym Rokiem ślubowałem, że telewizji nie będę oglądał, żeby kompletnie nie zbabieć. A przewodnią siłę narodu, czyli telewizyjnego pilota utopiłem w stawie. Gniazdko od kablówki rozkręciłem. I cisza w telewizorze. W domu też.