Robili zdjęcia zwłok Ewy Tylman. - Otworzyli worek, tam było pełno śmiechu. ZAPIS RELACJI Z PROCESU

2018-09-27 11:23

Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces w sprawie "naruszenie prawa do spokojnego przeżycia żałoby". Chodzi o dwóch pracowników świadczących usługi firmie pogrzebowej, którzy robili zdjęcia zwłok Ewy Tylman. Proces cywilny w tej sprawie wytoczył im ojciec tragicznie zmarłej 26-latki.

- Andrzej Tylman musiał zmierzyć się także z bólem spowodowanym przez pracowników firmy pogrzebowej, którzy dotykali ciało jego córki i robili mu zdjęcia - mówił adwokat rodziny Ewy Tylman. Chodzi o sytuację z lipca 2016 roku, kiedy wyłowiono zwłoki 26-letniej kobiety. W zakładzie medycyny sądowej, gdzie przeprowadzono sekcję, pracownicy świadczący usługi firmie pogrzebowej robili sobie zdjęcia z ciałem. Co najbardziej bulwersujące, jeden z nich zrobił sobie także selfie ze zwłokami. Ohydne zachowanie pracowników szybko wyszło jednak na jaw.

Mężczyzni dobrowolnie poddali się karze. Zobowiązali się do zapłaty 10 tysięcy złotych, na co przystał sąd.

Proces w sprawie Ewy Tylman

i

Autor: Mrok

Jednak na tym nie koniec tej wstrząsającej historii. Ojciec Ewy Tylman wytoczył pracownikom proces cywilny w tej sprawie za "naruszenie prawa do spokojnego przeżycia żałoby" i domaga się 100 tysięcy złotych odszkodowania. Na SE.pl znajdziecie relację na żywo z pierwszego dnia procesu.

11.15 Sąd odroczył proces. Kolejna rozprawa 3 grudnia.

11.00 Pracownik świadczący usługi firmie pogrzebowej tłumaczy, że robił zdjęcia zwłok, aby udokumentować, że ciało było w bardzo złym stanie. Podczas otwierania worka, wypadła noga Ewy Tylman - mężczyzna chciał mieć na to dowód. Przyznał, że to jego kolega zrobił sobie selfie ze zwłokami.

10.40 Przed sądem zeznaje teraz kobieta, która poinformowała swego szefa, że pracownicy robią zdjęcia zwłok. - Otworzyli worek, tam było pełno śmiechu. To było poniżenie - mówi kobieta.

10.20 Swoje zeznania składa prof. Czesław Żaba z Zakładu Medycyny Sądowej.

10.15 Ojciec tragicznie zmarłej 26-latki przyznał, że nie ma za co postawić pomnika córce.

10.00 Na sali rozpraw stawił się Andrzej Tylman oraz jego mecenasem. Potwierdza, że domaga się 100 tysięcy złotych odszkodowania.

Przypomnijmy: Ewa Tylman zaginęła w okolicy mostu świętego Rocha, w nocy z 22 na 23 listopada w 2015 roku. Mimo wielu działań ze strony policji, biura Krzysztofa Rutkowskiego oraz Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, jej ciało udało się odnaleźć dopiero po 8 miesiącach. Przypadkowo odkrył je przechodzień, który wybrał się na spacer około 10 km od Poznania, w Czerwonaku. Ze względu na znaczy rozkład ciała, biegłym nie udało się ustalić przyczyny zgonu Ewy Tylman. Proces w sprawie jej śmierci ruszył 3 stycznia 2017 roku - na ławie oskarżonych zasiadł Adam Z., który usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Jednak po marcowej rozprawie, sąd zdecydował, że mężczyzna może oczekiwać na wyrok na wolności; co istotne, sąd poinformował, że bierze pod uwagę uwagę zmianę kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na nieudzielnie pomocy. Grożą za to trzy lata więzienia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki