Benedykt K., megaoszust, się spowiada: Okradałem tylko bogatych. CZY TO ŹLE?

2011-02-20 17:11

Benedykt K. (50 l.) to prawdziwy megaoszust! Podając się za profesora, pułkownika wojsk specjalnych, ratownika GOPR-u i WOPR-u, dyrektora dużego muzeum, oszukał kilkaset osób. Kariera oszusta, który pochodzi z Kostrzynia Wielkopolskiego, rozpoczęła się już w szkole podstawowej: tam sfałszował świadectwo szkolne.

Na tej podstawie został przyjęty do szkoły średniej, którą wieczorowo skończył. Potem rozpoczął uczciwą pracę w firmie budowlanej.

Wykorzystuje dar

Moja kariera rozpoczęła się tak naprawdę przez przypadek - wspomina Benedykt K. - Znalazłem podczas jednego z remontów mundur wyższego oficera. Przebrałem się w niego i ruszyłem na inspekcję jednostki wojskowej! To było cudowne uczucie: wszyscy mi salutowali, kłaniali się. Zjadałem dobry obiad. Wpadałem, ale dowódca jednostki - ze wstydu, że dał się nabrać - puścił mnie. Byłem bezkarny. co spowodowało, że postanowiłem wykorzystać swój dar!

Przeczytaj koniecznie: Oszust stulecia, Bernard Chmielewski na procesie nabijał się z sądu

Bywa na salonach

Podając się za naukowca, ratownika GOPR, a w końcu dowódcę kompanii komandosów przemierzał Polskę. Metoda oszusta była prosta: najpierw zdobywał zaufanie, później oferował pomoc: w załatwieniu pieniędzy, dotacji itd. Na końcu - znikał. - To było niesamowite! Bywałem na salonach u bogatych ludzi, znanych polityków. Sprawny matacz zaczął prowadzić imprezy charytatywne: nabrał nawet dziennikarzy: opisywali go jako dobroczyńcę, człowieka z pasją. Doktor habilitowany dendrologii i psychologii, pułkownik rezerwy, harcmistrz ZHP, został zasłużonym człowiekiem Podhala, honorowym członkiem wielu organizacji i osobą pożądaną na każdej prestiżowej imprezie!

Ma zasady

- Moim łupem bywało nieraz kilka noclegów na koszt jakiegoś burmistrza w luksusowym hotelu. Albo 10 tys. euro za załatwienie jakiejś sprawy. Jeden z urzędujących obecnie wiceministrów przekazał mi np. kilka tysięcy złotych za załatwienie mieszkania - opowiada Benedykt. - Znany poseł z SLD - 10 tys. zł za pomoc w załatwieniu przetargu. To zadziwiające, ale większość ofiar oszusta nigdy nie zgłosiła policji, że dała się nabrać!

Benedykt K. twierdzi, że w całej swojej karierze kierował się jedną zasadą - nie oszukiwał biednych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki