Stan i perspektywy polskiej gospodarki

i

Autor: Materiały prasowe

Debata PZU

Stan i perspektywy polskiej gospodarki

2023-09-26 0:05 Materiał sponsorowany

O stanie polskiej gospodarki, inflacji w obliczu pandemii i wojny w Ukrainie oraz receptach na poprawę sytuacji ekonomicznej w Polsce rozmawiali Dawid Pachucki, główny ekonomista PZU, Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego oraz Marek Zuber, ekonomista i wykładowca Akademii WSB.

AGNIESZKA GROTEK - dziennikarka „Super Biznesu”:

Jaki jest stan dzisiaj polskiej gospodarki?

DAWID PACHUCKI - główny ekonomista PZU:

- Bardzo dobrze poradziliśmy sobie z szokiem pandemii. Z załamania początku 2020 roku szybko wyszedł zwłaszcza polski sektor przemysłowy. Już pod koniec tego pandemicznego roku nie było śladu po załamaniu w przemyśle. Potem przyszedł szok rosyjski związany z intensyfikacją działań wojennych na Ukrainie, bo tak naprawdę wojna tam zaczęła się już kilka lat wcześniej. To kolejny bardzo silny szok, który przejawiał się bardzo dużym wzrostem cen, zwłaszcza w Europie - stąd inflacja. Na szczęście jesteśmy już w fazie, w której ta inflacja wyraźnie spowalnia: od maja tego roku, w ujęciu miesiąc do miesiąca, ceny konsumpcyjne w ogóle średnio nie wzrosły, nawet lekko spadły, bo w lipcu mieliśmy 0,2% spadek cen miesiąc do miesiąca. W ujęciu rocznym inflacja ciągle jeszcze jest wysoka: ponad 10% w sierpniu, choć we wrześniu będzie wynosić najprawdopodobniej znacznie poniżej 9%. Poprawia się też równowaga w otoczeniu zewnętrznym. Przypomnę tylko ostatnie dane z bilansu płatniczego. W zasadzie od czerwca polska gospodarka znowu notuje nadwyżki w bilansie oszczędności z zagranicą - 0,3%PKB w czerwcu i 0,5% PKB w lipcu. Wyniki PKB może jeszcze nie są zadowalające, bo ciągle mamy spadek w ujęciu rok do roku. Wynika to jednak z dużej bazy, która została wygenerowana w ubiegłym roku, kiedy PKB Polski zwiększył się o ponad 5%. W pierwszej połowie roku 2022 średnio urośliśmy (versus pierwsza połowa 2021 roku) o 7,5% w ujęciu realnym. Znaczy to, że baza wykreowana dla wzrostu do porównania w tym roku była bardzo wysoka. Przypomnę, że przełom 2021 i 2022 roku był czasem, w którym wszystkie indeksy obrazujące napięcia w łańcuchach dostaw znajdowały się w okolicach historycznych szczytów. Były trudności z zatowarowaniem. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze szok związany z wybuchem wojny, który też zrodził dużą niepewność. To wygenerowało dosyć silny wzrost zapasów, które jak się okazało teraz nie są aż tak mocno potrzebne, bo obecnie nie ma problemu z dostawą towarów. New York Fed mierzy napięcia związane z łańcuchami dostaw specjalnym indeksem. Pokazuje on, że obecnie od kilku miesięcy dane są poniżej historycznych średnich, czyli nie ma potrzeby kumulowania zapasów. Zakładamy, że w czwartym kwartale tego roku zmiana PKB w Polsce będzie dodatnia i może sięgać nawet blisko 3%.

ANDRZEJ KUBISIAK - zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego:

- Mój przedmówca trochę nakreślił tło historyczne. Dodałbym do tego jeszcze perspektywę związaną z rynkiem pracy, który przy tych wszystkich szokach globalnych i regionalnych jest dosyć kuloodporny. Byliśmy jedną z niewielu gospodarek na świecie, które w okresie pandemii odnotowały wzrost zatrudnienia. Potem mieliśmy szok podażowy, który z jednej strony wywołał napięcia na światowych rynkach, był jednym z powodów wysokiej inflacji, ale też przełożył się na ogromne braki rąk do pracy, bo firmy odnotowały po prostu masowy popyt i produkcja oraz sprzedaż ruszyły w lawinowym tempie. A następnie w momencie piku gospodarczego nastąpiła agresja rosyjska na Ukrainę. Spotkaliśmy się z ogromnym napływem uchodźców, a właściwie uchodźczyń, do Polski i nastąpiło zachwianie na rynku pracy. Myślę, że dzisiaj jesteśmy w momencie, kiedy w Polsce pracuje rekordowo dużo osób, bo ponad 17 milionów. Jednocześnie jest to sytuacja, w której mamy rekordowo niskie bezrobocie. W książkowym scenariuszu, w okresie spowolnienia gospodarczego, chłodzenia gospodarki przy zwalczaniu inflacji, bezrobocie powinno rosnąć, a my tego nie widzimy. Mamy sytuację bardzo stabilną, a nawet bym powiedział niespotykaną dotychczas w polskiej gospodarce.

MAREK ZUBER - ekonomista, wykładowca Akademii WSB:

- Jestem umiarkowanym optymistą. Jesteśmy w recesji, płytkiej, ale recesji i to trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć. Na mojej uczelni już prawie 30 lat temu uczono mnie, że recesja to są dwa kwartały w ujęciu rok do roku na minusie. I według tej definicji mamy recesję. Oczywiście nic nie wskazuje na to, żebyśmy ją mieli mieć w całym 2023 roku. Też uważam, że będzie wzrost gospodarczy, choć nieznaczny, pewnie w okolicach faktycznie tych 0,4-0,5%. Ale w tej chwili nie ma huraoptymizmu. Biorąc pod uwagę szczegółowe dane, które pokazują 6 miesięcy spadku produkcji przemysłowej, 6 miesięcy spadku sprzedaży detalicznej, od ponad roku wskaźnik PMI, czyli ten pokazujący nastrój przedsiębiorców w przemyśle jest poniżej 50 punktów. Interpretujemy to w ten sposób, że gospodarka hamuje cały czas. W związku z tym trudno mówić o tym, że jest jakaś fantastyczna sytuacja. Efekt bazy, oczywiście on ma znaczenie, ale jak mówimy o efekcie bazy w przypadku wzrostu gospodarki, to mówmy o efekcie bazy w przypadku inflacji. We wrześniu i w październiku będziemy mieli bardzo mocny spadek inflacji. Być może po październiku zejdziemy już w okolice 7%. Jednak uważam, że mamy też nasze wewnętrzne czynniki inflacyjne, choćby związane z tym, że wynagrodzenia cały czas rosną dużo bardziej niż wydajność. I to jest ten element, który jednak rodzi problemy związane właśnie z przekładaniem się rosnących kosztów na ceny. Jeżeli chcemy rzeczywiście, żeby inflacja była w okolicach 2,5%, to najgorsze, najtrudniejsze chyba jeszcze przed nami. Ale dzisiaj, na pewno nie ma katastrofy, na pewno nie ma dramatu. Rzeczywiście to, co nas wyróżnia, a w szczególności w kontekście słabych wyników, to jest sytuacja rynku pracy. Moim zdaniem w roku 2027/2028 w Polsce zabraknie ludzi do pracy na tyle, że będzie to strategiczny czynnik hamujący wzrost gospodarczy. Oczywiście to, co my tu w Polsce robimy, to jest jedno, ale musimy pamiętać o koniunkturze na świecie, w szczególności w Europie. Jest jeden wielki znak zapytania. Mam na myśli Chiny. Nie wiemy tak do końca, co tam się dzieje, no i te wszystkie nasze oczekiwania dotyczące wzrostu w Polsce, w szczególności przyszłorocznego na poziomie powyżej 2,5% mogą wziąć w łeb, jeśli się okaże, że w Chinach jest jednak jakiś większy problem niż to, co dzisiaj oficjalnie Chińczycy mówią. Tylko pytanie, jak ten problem jest duży? Tego nie wiemy. Ale zakładam, że więcej wiemy, co się dzieje u nas, co zrobić, aby do tych dobrych wskaźników faktycznie szybko dojść, aby poprawić stan gospodarki faktycznie w najbliższych latach.

Agnieszka Grotek:

Czy mają panowie prostą receptę na poprawę stanu polskiej gospodarki?

Dawid Pachucki:

Na pewno musimy unowocześniać gospodarkę, pilnować wzrostu kapitału ludzkiego. To będzie kluczowe. Stoimy przed ogromnym wyzwaniem, związanym ze starzeniem się społeczeństwa. Wiele lat temu tendencje demograficzne wskazywały, że staniemy przed taką demograficzną ścianą. Możemy różnie sobie z tym radzić. Dobrym rozwiązaniem jest wzmocnienie edukacji Polaków, tak, żeby ich praca stawała się coraz nowocześniejsza i wydajniejsza. Wydaje mi się, że to obszar kluczowy dla polskiej gospodarki w najbliższych latach. Nie oszczędzajmy na edukacji, bo to będzie przyciągać nowoczesny przemysł. I to się w zasadzie już dzieje. Mamy sporo uczelni, które kształcą bardzo dobrze. To przyciąga inwestycje, jak chociażby ostatnia, największa w historii Polski inwestycja firmy Intel. Poprzez wzrost wydajności pracowników uda się zasypać dziurę wynikającą z negatywnego wpływu starzenia się społeczeństwa i spadających zasobów pracy w polskiej gospodarce.

Andrzej Kubisiak:

Mniej więcej od 2013 roku mamy wiedzę i dane mówiące o tym, że liczba osób w wieku produkcyjnym się kurczy. W Polsce ten kryzys dostępności rąk do pracy nasili się po 2030 roku i wtedy realnie będzie nam spadać po 200, nawet 300 tysięcy osób w wieku produkcyjnym rocznie. Dzisiaj to jest około 160 tysięcy i to dalej jest dużo, ale to nie jest jeszcze takie tempo, którego nie jesteśmy w stanie jako gospodarka wytrzymać. Teraz 78,7% Polaków w wieku produkcyjnym pracuje, nigdy wcześniej takich odsetków nie mieliśmy. Z drugiej strony, nadal mamy w Polsce 4 miliony osób, które są w wieku produkcyjnym i są bierne zawodowo. Mamy jeden z najniższych poziomów w krajach OECD odsetek osób pracujących w wieku do 25 roku życia. Wynika to z tego, że w Polsce utrzymuje się przekonanie, że trzeba kontynuować edukację na poziomie wyższym. Mamy zbyt wysoki wskaźnik osób z wyższym wykształceniem w stosunku do struktury gospodarki. My później nie jesteśmy w stanie tych osób odpowiednio wykorzystywać na rynku tak, żeby te osoby pracowały w swoim wyuczonym zawodzie. Drugi wątek, to kwestia aktywności zawodowej osób 50+. Mamy zjawisko ageizmu w Polsce. Kluczowe jest to, żeby te osoby, które mają doświadczenie, wiedzę, miały swój udział na rynku pracy i żeby były aktywizowane. W przedziale wiekowym między 25 a 55 lat na skali krajów OECD to my jesteśmy jednym z liderów aktywności zawodowej. Natomiast w tych dwóch granicznych grupach absolutnie odstajemy i to jest jedno z kluczowych wyzwań, które mamy w zakresie kapitału ludzkiego. Dzisiaj musimy lepiej wykorzystywać kapitał ludzki, lepiej dopasowywać go do potrzeb gospodarki, w większym stopniu kształcić te osoby, których realnie brakuje na rynku. Nam brakuje dzisiaj wykwalifikowanych pracowników technicznych.

Marek Zuber:

Kontekst rynku pracy, to się tak naprawdę pojawił po raz pierwszy w roku 2005. Pamiętam analizę, którą pisałem ze Stanisławem Kluzą, w której po raz pierwszy pojawiły się właśnie takie niezbyt optymistyczne założenia dotyczące tego, co się będzie działo w Polsce za 20 lat pod względem demograficznym. To będzie pewien proces, ale myślę, że wcześniej niż później on będzie już naprawdę dotkliwy. Rozwojowi gospodarczemu nie sprzyja nie tylko brak rąk do pracy, ale i brak przewidywalności otoczenia gospodarczego. Więc moim zdaniem, jeżeli chodzi o taką bardzo doraźną rzecz, to kto by nie wygrał nadchodzących wyborów, to powinien w ciągu kilku dosłownie tygodni napisać taką mapę drogową, co chce zrobić w ciągu 3-4 lat, także w kontekście gospodarki, jakie przepisy chce zmienić i tego się trzymać.

Rozmawiała AGNIESZKA GROTEK

Stan i perspektywy polskiej gospodarki
Stan i perspektywy polskiej gospodarki

i

Autor: Materiały prasowe

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki