Polko: Terroryści użyją broni jądrowej

2008-11-28 4:50

Zamachy terrorystyczne w Bombaju komentuje były dowódca GROM gen. Roman Polko.

"Super Express": - Chaos, jaki powstał po akcji terrorystycznej w Bombaju, wskazuje na doskonałe przygotowanie zamachowców...

Roman Polko: - Należy zwrócić uwagę na perfekcyjne zgranie czasowe ataków. Ta akcja przerosła możliwości indyjskich sił bezpieczeństwa. O przygotowaniu zamachowców świadczy też fakt, że udało im się nawet zlikwidować dowódcę indyjskich sił antyterrorystycznych, nawet jeśli był to przypadek. To nie był zamach, ale prawdziwa wojna wywołana przez terrorystów w ogromnym mieście. Gdy zabrakło wyspecjalizowanych jednostek antyterrorystycznych, do akcji wprowadzono regularne wojsko. Ale tych sił i tak było zbyt mało.

- Akcja na wiele godzin sparaliżowała 13-milionowy Bombaj. Ilu terrorystów mogło tego dokonać?

- W przygotowaniu operacji o takiej skali musiało uczestniczyć kilkaset osób. Prócz samych wykonawców, wielu ludzi musiało być zaangażowanych w zaplanowanie, przygotowanie i koordynację tej akcji. To także ogromne przedsięwzięcie logistyczne, wymagające przewiezienia ludzi oraz dużych ilości broni i amunicji. Z pewnością terroryści wykorzystali do tych celów Internet. Na wykorzystywanie sieci przez terrorystów w Azji już od dłuższego czasu zwracają uwagę służby bezpieczeństwa wielu krajów, także Indii. Pojawiły się nawet informacje, że podczas akcji użyto telefonów satelitarnych.

- Taki zamach powoduje, że ponownie pojawia się pytanie o to, kiedy terroryści sięgną po broń masowego rażenia. Jest ono na tyle zasadne, że przecież Indie czy sąsiedni Pakistan, który trudno nazwać krajem stabilnym, dysponują bronią jądrową.

- Akcja w Bombaju pokazuje, że takie zagrożenie staje się coraz bardziej realne. W tym rejonie świata wytworzyła się swoista międzynarodówka terrorystyczna, realizująca różne, często odległe od siebie interesy. Można przypuszczać, że w Bombaju chodziło o ukaranie władz Indii za zbliżenie z Zachodem, zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi. Potwierdzeniem tego jest dobór celów - uderzono w luksusową dzielnicę i miejsca odwiedzane przez cudzoziemców. Jeśli za tą akcją rzeczywiście stoi Al-Kaida, oznacza to, że jest ona w stanie rozszerzyć swoje działania poza Irak i Afganistan. Wygląda na to, że mimo prowadzonej od ośmiu lat wojny z terroryzmem, ta organizacja nie tylko nie osłabła, ale wręcz zwiększyła możliwości swojego działania. W miejsce wyeliminowanych lub zatrzymanych starych liderów pojawiła się "młoda gwardia" terrorystów. Uczestnikami akcji w Bombaju byli przecież młodzi, doskonale wyszkoleni dwudziestoparoletni ludzie.

- To nie był zwykły skoordynowany atak bombowy, ale jednoczesne uderzenie uzbrojonych w karabiny maszynowe i granaty komand terrorystów w reprezentacyjne hotele i restauracje. - Nie byli to też zamachowcy samobójcy...

- Ataki w Bombaju bardziej przypominają próbę wywołania powstania w mieście niż zwykły akt terroru. Podobne zamachy miały już miejsce wcześniej, ale w tym wypadku skala ataku jest porażająca. Władze całkowicie straciły kontrolę nad metropolią. Terroryści osiągnęli swój główny cel, jakim jest zastraszenie społeczeństwa. Przez to, że zamachowcy spowodowali w Bombaju tak ogromny chaos, wielu z nich uda się zapewne uciec. Indyjskim siłom bezpieczeństwa nie udało się nawet odseparować hoteli, w których przebywali terroryści. Nie kontrolowano nawet osób, które je opuszczały. Nawet nasz europoseł wyszedł z hotelu bez sprawdzenia. Władzom po prostu zabrakło sił, aby odseparować wszystkich 10 obiektów, które zaatakowali terroryści.

- Czy gdyby podobną operację terroryści przeprowadzili w dużym mieście europejskim, można by się lepiej obronić?

- Władze żadnego kraju nie są przygotowane na taką sytuację. Dlatego tak ważne są działania wyprzedzające służb specjalnych, m.in. monitoring Internetu i rozmów telefonicznych. To metody niepopularne, ale zwiększają szansę na udaremnienie zamachów w fazie przygotowań. Terroryści osiągają sukces już w momencie zamachu, gdy udaje im się utrzymać przygotowania w tajemnicy. W Indiach terroryści lepiej potrafili utrzymać tajemnicę niż nasze służby podczas wizyty prezydenta w Gruzji, kiedy informacje wyciekły do prasy już następnego dnia.

Roman Polko

Generał dywizji, były dowódca jednostki GROM, były zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Ma 46 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki