Tragedia w Czerwionce-Leszczynach: Powiesił się, bo zabił kolegów?

2018-01-31 5:37

Tragedia w Czerwionce-Leszczynach na Śląsku. Chevrolet, którym czterej kumple wracali z hucznej "osiemnastki", wypadł z drogi i uderzył w drzewo. Dwóch nastolatków zginęło, pozostali uciekli. Nazajutrz jeden z nich zgłosił się na policję, a drugiego znaleziono martwego w pobliskim lesie. Wszystko wskazuje na to, że to on prowadził auto.

Noc z niedzieli na poniedziałek. Dochodziła godz. 3.00, gdy stróż pilnujący terenu Kopalni Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach usłyszał potworny huk. Wyjrzał na ulicę i zobaczył dymiący wrak chevroleta, który chwilę wcześniej z impetem uderzył w pobliskie drzewo. Gdy na miejscu zjawili się strażacy, pogotowie oraz policja, we wraku auta znaleźli dwa ciała - Jakuba L. (17 l.) i Pawła C. (18 l.). Jeden z nich leżał z tyłu na podłodze, drugi tkwił na siedzeniu kierowcy, twarzą w kierunku fotela pasażera, a jego nogi zwisały na zewnątrz auta. Ciało sprawiało wrażenie, jakby ktoś specjalnie je tak ułożył, chcąc zasugerować, że to zmarły chłopak prowadził samochód.

Szybko się okazało, że autem jechało czterech młodych ludzi. Dwaj z nich przeżyli wypadek i uciekli. I to zapewne któryś z nich zacierał ślady. Który? Śledczy nie podają żadnych szczegółów dotyczących sprawy. Wiadomo, że trzeci uczestnik wypadku sam zgłosił się na komisariat - złożył zeznania, ale nie został zatrzymany, zaś policja odmówiła odpowiedzi na pytanie, jaki był jego udział w sprawie. Z kolei Dawida D. znaleziono w pobliskim lesie. Chłopak powiesił się na gałęzi.

Zobacz: Tragedia na drodze: Jechał pod prąd na autostradzie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki