Mariusz Trynkiewicz nawet nie drgnął kiedy usłyszał, że go powieszą!

2014-02-01 3:00

Jakby całkiem wyprany z ludzkich uczuć... Bezlitosny - gdy zabijał i obojętny - gdy sam miał zostać zabity. Mariusz Trynkiewicz (52 l.), który we wrześniu 1989 roku usłyszał wyrok kary śmierci za zabicie czterech chłopców, nie okazał najmniejszych emocji, gdy sędzia wysyłał go na stryczek.

12 września 1989 r. Przed Sądem Wojewódzkim w Piotrkowie Trybunalskim tłum ludzi.- Śmierć za śmierć! - krzyczą. - Zabić potwora! Rusza proces "Szatana z Piotrkowa", mordercy czterech chłopców. Trynkiewicz prosi, by cały przewód sądowy toczył się przy zamkniętych drzwiach. Przewodniczący składu sędziowskiego Marian Baliński odrzuca ten wniosek. Trynkiewicz odmawia składania zeznań.

Jakby odurzony

W trakcie ośmiu rozpraw przesłuchano kilkudziesięciu świadków, w tym biegłych psychiatrów, seksuologów, psychologów. Ich wyjaśnień Trynkiewicz słucha z obojętnym wyrazem twarzy. - Sprawiał wrażenie nieobecnego, jakby ten proces nie dotyczył jego. Wyglądał, jakby był na jakichś środkach uspokajających, ale to przecież nie było możliwe, bo był izolowany - wspomina dziś prokurator Małgorzata Ronc, która go wtedy oskarżała. Nie reaguje nawet wtedy, gdy podczas jednej z rozpraw matka zabitego chłopca rzuca w niego butelką.

Zobacz: Mariusz Trynkiewicz nie mógł siedzieć z innymi. PAPIEROCH w zębach i MALOWANIE [WSPOMNIENIA STRAŻNIKA]

Działał sam

W trakcie procesu głos zabiera jedynie dwa razy. Gdy sędzie pyta, czy jest satanistą, oraz w ostatnim słowie, gdy prosi o sprawiedliwy wyrok. Tuż przed jego wydaniem sędzia pyta jeszcze: - Proszę oskarżonego, jeszcze jedna rzecz. Oskarżony w dalszym ciągu utrzymuje, że działał sam? - Tak, oczywiście, Wysoki Sądzie.

Wyrok śmierci

29 września 1989 r., godzina 10. Napięcie publiczności na sali sądowej sięga zenitu.

- Sąd Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim, w II wydziale karnym, w składzie tu obecnym, po rozpatrzeniu (...) sprawy Mariusza Trynkiewicza urodzonego 10 kwietnia 1962 roku w Piotrkowie Trybunalskim, syna Władysława, orzeka w stosunku do Mariusza Trynkiewicza jedną karę łączną w postaci kary śmierci z pozbawieniem praw publicznych na zawsze - odczytuje sędzia Marian Baliński.

"Szatan z Piotrkowa" na te słowa reaguje tak, jak podczas całego procesu - obojętnością.

Chce żyć dla rodziców

Później w celi udziela wywiadu TVP. Mówi, że jego adwokat złożył już apelację od wyroku i dodaje: - Ja istnieję dla swoich rodziców i dla nich chciałbym żyć. Kara śmierci jeżeli będzie wykonana, to będzie karą głównie dla moich rodziców. Gdy on zabijał czterech chłopców, nie myślał, że i oni mają dla kogo żyć.

Od stryczka chroni go wprowadzona w grudniu 1989 roku amnestia.

Dzięki temu Trynkiewicz może wyjść z więzienia już 11 lutego. Dzień wcześniej Sąd Okręgowy w Rzeszowie zdecyduje, czy stwarza on zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób i należy go zamknąć w specjalnym ośrodku terapeutycznym. Pomoże w tym opinia biegłych o Trynkiewiczu, która w piątek wpłynęła do sądu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki