Lisów to mała wieś nieopodal Radomia. Tu na początku roku zjawił się 34-letni Paweł ze swoją żona Ewą (37 l.) i z 5-letnim synkiem. - Kupili domek, trochę go odnowili, niedawno skończyli ocieplać – mówią mieszkańcy wsi. Słabo znali tę rodzinę, bo utrzymywała kontakt tylko z sąsiadką z przeciwka. Czasem zostawiali u niej synka. Tak też zdarzyło się w środę wieczorem.
- On poszedł do niej z dzieckiem i powiedział, że musi porozmawiać z żoną, a nie chce, żeby mały przy tym był. A jak wrócił, to wyznał, co się stało – opowiadają mieszkańcy Lisowa, którzy błyskawicznie zjawili się na miejscu zbrodni. To co ujrzeli było przerażające. - Kobieta dostała kilka ciosów siekierą, ostrzem i obuchem. Jedno ramie było niemal odrąbane, twarz i głowa całe w ranach. Makabra – mówią.
Tymczasem Paweł był jak w amoku. Wioskowi musieli go siłą przytrzymać do przyjazdu policji. Niemal równocześnie przyjechało też pogotowie, bo okazało się, że Ewa będąca w ósmym miesiącu ciąży przeżyła atak. Błyskawicznie trafiła do szpitala w Radomiu. Ona walczy o życie, ale dziecko, które nosiła, umarło.
W czwartek żołnierz został przewieziony do Warszawy, a wczoraj zajęli się nim śledczy z wydziału wojskowego Prokuratury Okręgowej. Gdy zamykaliśmy to wydanie gazety, nie były jeszcze znane szczegóły przesłuchania, ani zarzuty jakie postawiono mężczyźnie, choć zapewne śledczy poznali już motyw tej wstrząsającej zbrodni.