W Europarlamencie powinno być więcej kobiet

2009-04-20 5:00

Polskie partie oficjalnie rozpoczęły kampanię przed czerwcowymi wyborami do Parlamen tu Europejskiego. W debacie "Super Expressu" dziś głos filozof Magdaleny Środy z lewicy

"Super Express": - Oficjalnie wystartowała kampania do Parlamentu Europejskiego. PiS przestrzega przed PO: Hasło "By żyło się lepiej. Wszystkim" przerobiono na "By żyło się lepiej. Kolegom"...

Magdalena Środa: - Wszyscy doskonale pamiętamy negatywną kampanię PiS przed poprzednimi wyborami. Okazała się ona nieskuteczna. To dziwne, że ta partia do niej wraca. Może dlatego, że "polityka miłości i kobiecości" również okazała się nieskuteczna? PiS jest partią jątrzącą, burzącą i zapewne będzie starało się ubić polityczny interes na kryzysie, który jest doskonałą pożywką dla demagogów i populistów. Ja jednak coraz lepiej rozumiem, że w polityce liczą się tylko te metody, które są skuteczne. W tych wyborach wszystkie chwyty będą dozwolone, byle ich efekt okazał się miażdżący liczebnie dla przeciwnika.

- A strategia Platformy? Jej kandydatów - rozrzuconych od Danuty Huebner do Mariana Krzaklewskiego - łączy tylko to, że są rozpoznawalni...

- Dla PO też liczy się tylko skuteczność. Program? Jest na drugim, trzecim miejscu. A właściwie jaki program? Każda partia żongluje tymi samymi frazesami. Tu nawet nie chodzi o Parlament Europejski - jest on dla partii przede wszystkim sprawdzianem przed wyborami krajowymi. Chodzi o zdobycie punktów i pokonanie przeciwnika na własnym terenie, a że w parlamencie znajdzie się Krzaklewski? A cóż to za różnica dla PO? Niechby i Lepper wszedł, byleby powiększyć zwycięstwo nad PiS.

- Czy taki kierunek będzie obowiązywać również w tym środowisku politycznym, które pani reprezentuje?

- Myślenie w kategoriach sukcesu własnego ugrupowania, a nie w kategoriach dobra wspólnego, jest absolutnie powszechne. Jedni są tylko bardziej widoczni w mediach, inni mniej. Ja się cieszę, że w moim okręgu wyborczym jest przynajmniej parytet: połowa pań, połowa panów. To już jest krok w kierunku Europy.

- Punkty za pochodzenie już przerabialiśmy. Jak to się ma do strony merytorycznej?

- To nie są punkty za pochodzenie. To dążenie do demokracji parytetowej, w kierunku równości kobiet i mężczyzn. W Polsce się tego ani nie ceni, ani nie rozumie. A jeśli chodzi o stronę merytoryczną wyborów, to kobiety niewątpliwie ją wzmacniają. PO, mając mało kompetentnego Krzaklewskiego, ma świetne: prof. Kolarską-Bobińską i Danutę Huebner. Zresztą, zgodnie z danymi socjologicznymi, przeciętna kobieta w Polsce, nawet jeśli nie jest profesorem, jest znacznie lepiej wykształcona od mężczyzny, poza tym jest mniej konkurencyjna, mniej nastawiona na osobisty sukces i bardziej konkretna w sposobie myślenia. A to ważne cechy w polityce.

- Do parlamentu nie startują ludzie przypadkowi - reprezentantami społeczeństwa nie jest jego średnia, lecz zawsze szczebel wyżej...

- No właśnie. "Średnia" w Polsce to bardziej mężczyźni niż kobiety, zarówno jeśli chodzi o poziom wykształcenia, jak i predyspozycje psychiczne; kobietom jest znacznie bliżej do elit. I dlatego polska polityka, w której jest tak mało kobiet, jest zarazem tak "średnia" i mało elitarna. Nasza reprezentacja w Parlamencie Europejskim powinna wyglądać inaczej.

- Skoro kobiety lepiej się nadają do działań na niwie politycznej, to czemu nie utworzyć takiej listy: 75 proc. kobiet, 25 proc. mężczyzn?

- To bardzo dobry pomysł! W dzisiejszym parlamencie mamy 80 proc. mężczyzn i zaledwie 20 proc. kobiet. I jest bardzo źle. Mężczyźni się kłócą, konkurują ze sobą, są histeryczni, ambicjonalni... Może gdyby te proporcje odwrócić, oblicze polskiej polityki uległa by zmianie? Może wreszcie ktoś troszczyłby się o Polskę, a nie o swoją karierę? Może zadbałby o konkrety społeczne, a nie o własne nadęte ego? Może tak by się nie stało, ale warto spróbować. Od dawna mówię, że w polityce były już wszystkie zmiany, rządziły wszystkie partie i było źle. Mamy przed sobą jeszcze jedną możliwą zmianę: zmianę płci. Pora ją dokonać.

- Jak pani ocenia decyzje Polaków zasiadających w ławach Parlamentu Europejskiego obecnej kadencji - dlaczego za tym, aby rotmistrz Witold Pilecki stał się europejskim patronem walki z dwoma totalitaryzmami nie głosowali europosłowie PO i lewicy? Czy rozsławianie polskiej historii nie powinno być celem polskich europarlamentarzystów?

- Forum PE nie jest miejscem do rozsławiania bohaterów narodowych. Gdyby tak było, gdyby każda nacja chciała upamiętniać swoją osobliwą historię, to pewno Europa stałaby się miejscem nowych konfliktów. Bo zarówno Polacy, jak i Węgrzy, Francuzi, Niemcy czy Hiszpanie są w stanie dostarczyć ogromną ilość zasłużonych. By rozsądzać, czyje zasługi są najważniejsze, musiałby powstać jakiś Europejski IPN, który i tak zająłby się przede wszystkim rozstrzyganiem konfliktów między skłóconymi Polakami. To przecież absurd. W PE upamiętnia się przede wszystkim tych, którzy mieli wizję wspólnej Europy i coś dla realizacji tej wizji zrobili. Rotmistrz Pilecki jest wielkim bohaterem narodowym, ale zapewne wielkości tej mu nie ubędzie, gdy nie zostanie europejskim patronem z nadania PiS i LPR.

Magdalena Środa

Etyk, filozof, feministka, była wiceminister w rządzie Marka Belki. Kandydatka do Parlamentu Europejskiego (lewicowe Porozumienie dla Przyszłości)

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki