Wypadek w Żelkowie. Anna Zabłocka zasłoniła synka Szymusia własnym ciałem

2014-06-24 13:20

Ten wypadek w Żelkowie trudno zapomnieć. Autem zatrzęsło, zarzuciło i w tejże chwili wszystko wokół Anny Zabłockiej (+40 l.) zaczęło wirować: szosa, łąka, rów, pobocze... I ten pędzący na nich renault scenic. - Zginiemy - pomyślała. I zaraz druga myśl: - Jezu, obok jest Szymuś! Ledwie zdążyła przykryć go ciałem, gdy poczuła potworne uderzenie i zapadła w ciemność...

Krzysztof C., jeden ze świadków karambolu w Żelkowie pod Siedlcami, nie ma wątpliwości, że kobieta poświęciła życie, by ratować dziecko. - Zanim opel wypadł z drogi, widziałem, jak zasłoniła synka własnym ciałem. Tylko dlatego przeżył. To straszne, umierała w męczarniach, a jeszcze próbowała dotknąć Szymka...

Tego dnia Anna Zabłocka (†40 l.) i jej kuzynka, mieszkanki Dąbrówki Stany (woj. mazowieckie), postanowiły wybrać się na zakupy do pobliskich Siedlec. Za kierownicą opla vectry usiadła kuzynka, Anna zajęła miejsce na tylnym siedzeniu. Obok w foteliku posadziła swojego synka Szymona (3 l.). Daleko nie ujechały. W Żelkowie, gdy opel wyjeżdżał z łuku drogi, złapał kołami pobocze. Kierująca nim kobieta nie opanowała auta. Zjechała na przeciwległy pas ruchu i z ogromną siłą zderzyła się z nadjeżdżającym z przeciwka renault scenikiem. To była prawdziwa masakra na drodze.

Przeczytaj też: Tragiczny wypadek w Rogoźnie. Debil zabił, bo jechał 170 km/h przez pasy

Ze szczątków opla ratownicy wydobyli kuzynkę Anny i trzyletniego Szymka. Oboje trafili do szpitala, podobnie jak troje pasażerów renaulta. Anna Zabłocka (+40 l.) umarła na rękach reanimujących ją ratowników. Chwilę później na miejsce wypadku przyjechał mąż pani Anny, Jacek Zabłocki (40 l.) z teściową. - Byłem w szoku - opowiada. - Nie wiem, co się działo, pytałem tylko, co z moim Szymkiem. Całe szczęście, że przeżył, bo nie wiem, co bym sobie zrobił. Nie mam pretensji do kuzynki, która spowodowała wypadek. W tym miejscu zginęło już wiele osób, bo droga jest wąska. Gmina w Skórcu powinna się tym zająć, bo jak nic nie zrobią, to ciągle będą tam wypadki. Ja straciłem żonę. Syn jest w ciężkim stanie. Myślę o innych, którzy mogą się zabić, jeżeli droga nie zostanie poprawiona.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki