Żona prezesa TVP opisuje dramatyczne chwile: Mój synek mógł zginąć w wypadku

i

Autor: ARCHIWUM SE

WIDEO. Żona prezesa TVP opisuje dramatyczne chwile: Mój synek mógł zginąć w wypadku!

2019-03-14 17:24

Mogło dojść do strasznej tragedii. Mógł zginąć mój syn Filipek! - mówi nam Joanna Kurska, żona Jacka Kurskiego, prezesa TVP. Chodzi o zdarzenie, do którego doszło w ubiegłym roku pod Opolem. Wtedy w samochód, którym jechali Kurscy, wjechał inny pojazd. Sąd zdecyduje, kto spowodował wypadek.

Kurscy wracali z festiwalu w Opolu. Towarzyszył im siedmioletni Filip. Joanna Kurska dokładnie pamięta, co się wtedy stało. - Syn chciał się załatwić. Po naszej stronie nie było pobocza. Dlatego chcieliśmy zjechać na zjazd w leśną drogę, po drugiej stronie jezdni - mówi. - Kierowca miał włączony kierunkowskaz, rozejrzał się i zamierzał skręcić. Wtedy nagle wjechał w nas samochód. Musiał pędzić ponad 100 km/h - wspomina. Cud, że nikomu nic się nie stało. - Na fotelu za kierowcą siedział Filip. Mieliśmy wielkie szczęście, że nie stała się mu krzywda, bo to właśnie z jego strony doszło do uderzenia - relacjonuje żona prezesa TVP.

Kurscy dotąd nie chcieli mówić o tym publicznie. - Uznaliśmy jednak, że ku przestrodze opowiemy, co się stało - tłumaczy nam pani Joanna. Żaden z kierowców nie poczuwa się do winy, żaden też po przyjeździe policji na miejsce nie przyjął mandatu. Mężczyzna, który uderzył w samochód Kurskich, zapewnia, że do wypadku doszło z winy szofera prezesa TVP. Ale zaznania kobiety, która była świadkiem całej sytuacji, potwierdzają wersję Kurskich i ich kierowcy.

Ostatecznie sprawa trafiła do sądu. Wczoraj podczas procesu w Opolu wygłoszono mowy końcowe. Wyrok zapadnie za dwa tygodnie. Możliwe, że sąd uzna, że kierowcy są współwinni. 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki