Amerykańska geriatra i lekarka medycyny paliatywnej dr Rachael Bedard w swoim komentarzu dla "The New York Times" nie zostawia na sztabie Joe Bidena suchej nitki. W jej opinii niewłaściwym jest ignorowaniem faktów dotyczących zdrowia osób w zaawansowanym wieku, pełniących wysokie funkcje publiczne. „Przygotowanie na najgorsze to nie porażka, to odpowiedzialność” – pisze dr Rachael Bedard na łamach „The New York Times”. Jak zauważa, przerzutowy rak prostaty – choć możliwy do leczenia – zwykle nie jest wyleczalny. U osób starszych choroba przebiega trudniej, a leczenie wiąże się z większym ryzykiem skutków ubocznych. „Kruchość, czyli nagromadzona utrata odporności na urazy i choroby, sprawia że nowotwór i jego leczenie są trudniejsze do zniesienia” – tłumaczy lekarka.
Dla pacjentów ważne są nie tylko rokowania medyczne, ale też osobiste decyzje: czy i jak się leczyć, na czym skupić swoje ostatnie miesiące lub lata życia. Cytując swoją praktykę, dr Bedard wspomina o pacjencie, który zrezygnował z terapii nowotworowej, by móc spędzić czas z rodziną w swoim kraju.
Czytaj więcej: Donald Trump sugeruje, że rak Joe Bidena był ukrywany. Eksperci: „Nie ma dowodów na spisek”
Starzenie się liderów to temat tabu. "A powinien być przedmiotem debaty publicznej"
Zdaniem autorki, unikanie rozmowy o zdrowiu starszych przywódców — zwłaszcza prezydenta — to forma unikania odpowiedzialności. Nie chodzi o prywatność pacjenta, lecz o zdolność do pełnienia funkcji publicznej. „Trzymanie się nadziei to świadomy akt, odmienny od wypierania rzeczywistości. Wyparcie to coś odwrotnego – to odmowa zmierzenia się z niekorzystnymi rokowaniami”, stwierdziła dr Bedard. Jej zdaniem, Joe Biden nie musiał znać diagnozy onkologicznej w trakcie kampanii, ale już wcześniej istniały widoczne oznaki pogorszenia funkcji poznawczych i fizycznych.
Autorka wskazuje, że nie można mylić nadziei na poprawę ze strategią unikania konfrontacji z rzeczywistością. Jej zdaniem decyzja o kandydowaniu na drugą kadencję mogła być częściowo podyktowana nadzieją, ale też wyparciem niepokojących oznak. - To błąd, który utrudnia planowanie na przyszłość, zarówno osobiste, jak i instytucjonalne - wskazuje w "The New York Times". W tekście pojawia się przesłanie: planowanie na najgorsze to nie rezygnacja, lecz sposób na świadome podejmowanie decyzji. Dr Bedard uważa, że przywódcy w zaawansowanym wieku powinni mierzyć się z fizycznymi ograniczeniami i starzeniem, zamiast je ignorować — niezależnie od funkcji, jaką pełnią: w Kongresie, Białym Domu czy Sądzie Najwyższym.
Czytaj także: Joe Biden zabrał głos pierwszy raz od diagnozy raka. Trump ma teorię spiskową
Prognoza? Niepewna, ale wymagająca rozmowy. Joe Biden w szczególnym zainteresowaniu mediów
Dr Bedard wskazuje, że Joe Biden może jeszcze żyć przez lata, lecz nawet przy dobrej reakcji organizmu na leczenie, były prezydent USA ma małe szanse na bycie w dobrej kondycji w styczniu 2029 roku, gdyby wtedy kończył drugą kadencję. Na zakończenie artykułu w "The New York Times" autorka wyraża osobistą nadzieję:
„Planowanie na najgorsze nie oznacza rezygnacji ani skupienia się na śmierci. To przemyślane ustalanie priorytetów i ról, by świat, na którym nam zależy, mógł funkcjonować nawet wtedy, gdy nas zabraknie” - pisze dr Bedard. - „Mam ogromną nadzieję, że nadchodzące miesiące Joe Bidena będą pełne godności i sensu, że leczenie okaże się skuteczne i jego prognoza się poprawi. Żałuję jednak, że nie zrobił więcej wcześniej, by przygotować się na najgorsze i mam nadzieję, że inni w podobnej sytuacji wyciągną z tego lekcję” - dodaje.
Zobacz galerię zdjęć: Joe Biden wygłosił pożegnalne orędzie do narodu
