Emmanuel Macron dostał w twarz od żony czy to były tylko żarty? Ekspertka od mowy ciała mówi jasno
Ten film obiegł świat i wywołał skandal! Jedni się śmieją, inni są zbulwersowani, a wszyscy tak naprawdę sami nie wiedzą, co naprawdę się wydarzyło. Co widać na nagraniu pokazującym chwile tuż przed wyjściem pary prezydenckiej Francji z samolotu w Wietnamie? Ktoś z Associated Press uchwycił telefonem moment, w którym Emmanuel Macron i Brigitte Macron są jeszcze w maszynie. Jego widać dobrze, ona jest ukryta. Ale w pewnym momencie ręka Brigitte w czerwonej kreacji wysuwa się w stronę prezydenta i... uderza go w podbródek. On ma wyraźnie zaszokowaną minę, ale po chwili zbiera się w sobie i wychodzi z samolotu niby nigdy nic. Co tam się działo?! Pałac Elizejski przysięga, że żadnego policzka nie było i to wszystko tylko małżeńskie żarciki. „To był moment, w którym prezydent i jego żona po raz ostatni odprężali się przed podróżą, żartując” – powiedział reporterom AP anonimowy informator z kręgu prezydenckiej pary. „To moment jedności. Nie trzeba było nic więcej, by lać wodę na młyn teoretyków spiskowych” - dodał.
"Żartowaliśmy, jak zwykle" - kwitował sprawę sam Emmanuel Macron. Ale film zobaczyła teraz ekspertka od mowy ciała. Jej diagnoza jest jednoznaczna! Judi James powiedziała dla "Daily Mail", że ona nie widzi na nagraniu sygnałów świadczących o tym, by ktoś tam dobrze się bawił i dowcipkował. "Nie ma żadnego wspólnego śmiechu, uśmiechów ani rytuałów związanych z dokuczaniem. (...) Wydaje się, że on dotyka również swojej twarzy, w geście sprawdzającym" - powiedziała ekspertka. "Nie nazwałabym gestu, który widzieliśmy z wnętrza samolotu, „zabawą”, jak to się twierdzi" - uważa Judi James.
To już kolejna afera w internecie z Macronem! Padły oskarżenia o zażywanie kokainy
Zaczęło się od niewinnej wizyty dziennikarzy w pociągu, którym Emmanuel Macron, Friedrich Merz i Keir Starmer zmierzali do Kijowa, by tam spotkać się z Wołodymyrem Zełenskim i Donaldem Tuskiem. Ktoś zaczął nagrywać polityków siedzących przy stoliku, a wtedy Macron... pospiesznie chwycił jakiś przedmiot, który tam leżał i ukrył go w dłoni, a po paru chwilach schował do kieszeni. To nie wszystko, bo Merz też rzucił się, by ukrywać jeszcze inny przedmiot - mały i złoty, podłużny, wyglądający jak łyżeczka. Sytuacja ta nie umknęła uwadze tak zwanych internautów. Co to było? Na ten temat rozpętała się burzliwa dyskusja, a niektórzy zaczęli zastanawiać się, czy aby nie był to... pakunek z kokainą, a łyżeczka służyła do jej zażywania. Czy tak było, trudno powiedzieć. Zawiniątko nie jest na filmie szczególnie dobrze widoczne i równie dobrze mogło być zmiętą chusteczką. Tak właśnie twierdzi Pałac Elizejski. I dodaje, że teoria o kokainie to rosyjska propaganda.