Na sali sądowej znajdowało się osiemdziesiąt osób, wśród których byli zarówno świadkowie tragicznych wydarzeń z 15 marca, jak i rodziny 51 ofiar śmiertelnych zamachowca. Sam oskarżony nie został przetransportowany do Christchurch. W sądzie nadawano transmisję z więzienia z zaostrzonymi środkami bezpieczeństwa w Auckland, w którym obecnie przebywa. Już na początku w konsternację wprawiły wszystkich słowa Shane Tait, obrończyni Australijczyka. Poinformowała ona, że jej klient... jest niewinny i nie przyznaje się do żadnego z postawionych mu zarzutów.
Oskarżony ani razu nie zabrał głosu, ale jak donosiła agencja Associated Press: - Tarrant pokazywał niewiele emocji podczas rozprawy, poza kilkukrotnym uśmiechem. Kiedy sędzia Cameron Mander zapytał, czy oskarżony słyszy i widzi to, co dzieje się na sali, Tarrant pokiwał głową. Jego zachowanie zdenerwowało mocno m.in. Jannę Ezat, której syn Hussein Al-Umari zginął w zamachu. Mówiła ona: - Siedział tak, jakby nic się nie stało. Udawał, że jest niewinny i nie zrobił nic niewłaściwego! Abdul Aziz, który w trakcie marcowej strzelaniny odstraszył napastnika, dodawał: - Jest tchórzem. Znajduje się w celi, więc się śmieje. Powinien był się śmiać, kiedy stanąłem z nim twarzą w twarz. Uciekał jak pies, jak kurczak!
Tarrant przebywa w areszcie od początku kwietnia. Został poddany badaniu psychiatrycznemu w celu ustalenia, czy może być sądzony. W piątek sędzia oświadczył, że nie ma żadnych przeszkód, aby zamachowiec z Christchurch odpowiadał prawnie za swoje czyny.
Przypomnijmy: 15 marca Brenton Tarrant zaatakował wiernych w dwóch meczetach w Christchurch w Nowej Zelandii, strzelając z broni automatycznej. Przed zamachem Brenton Tarrant napisał manifest, w którym wzywał do "supremacji białej rasy". Przyznawał przy tym, że inspirował go Anders Breivik.