"The Economist": niepewna sytuacja związana z obroną powietrzną NATO. Jest kilka znaków zapytania
Incydent z dronami, które naruszyły w nocy z 9 na 10 września przestrzeń powietrzną Polski, pokazał zarówno sprawność, jak i ograniczenia systemu obrony NATO - pisze "The Economist" i wskazuje na problemy, które Sojusz Północnoatlantycki może napotkać w razie zaistnienia kolejnych takich incydentów. Choć szef NATO Mark Rutte określił reakcję Sojuszu mianem „dużego sukcesu”, pytanie o realną zdolność obrony europejskiego nieba pozostaje otwarte - ostrzega brytyjski tygodnik.
ZOBACZ TEŻ: Drony już wcześniej rozbijały się w krajach NATO! Przypominamy tajemniczy incydent
Część nowoczesnych systemów przeciwlotniczych trafiła na Ukrainę i nie została zastąpiona nowymi
W teorii NATO dysponuje rozbudowaną obroną powietrzną, począwszy od systemów wczesnego ostrzegania poprzez myśliwce patrolujące przestrzeń nad Europą Wschodnią aż po systemy naziemne: radary i obrona przeciwlotnicza krajów wschodniej flanki oraz rozmieszczone w regionie Patrioty. Jednak część nowoczesnych systemów przeciwlotniczych trafiła na Ukrainę i nie została zastąpiona nowymi - alarmuje "The Economist". Jak przyznał sam Mark Rutte, by spełnić plany wojenne Sojuszu, trzeba zwiększyć zasoby obrony powietrznej aż o 400 proc. Problemem są też same drony, a dokładnie możliwości ich wykrywania wśród zakłóceń radiolokacyjnych i ruchu powietrznego. Gdy już zostaną zidentyfikowane, ich zestrzelenie wiąże się z ogromnymi kosztami — rakieta przechwytująca jest wielokrotnie droższa od prostego drona. The Economist ocenia więc, że obecna strategia jest „nieekonomiczna” i długoterminowo trudna do utrzymania.
ZOBACZ TEŻ: Zełenski wzywa do "użycia siły". "Ten język rozumie Putin"
Jesteśmy zależni od Trumpa. Bez niego skuteczna ochrona niemożliwa
Kłopotem jest też niepewna postawa Donalda Trumpa, który podkreśla, że Europa powinna być bardziej samodzielna w kwestii obronności i przyjmuje Putina na czerwonym dywanie. Naturalnym kierunkiem wydaje się stworzenie europejskiego odpowiednika izraelskiej Żelaznej Kopuły, ale powodzenie takiego projektu zależy od politycznej woli Waszyngtonu - zauważa brytyjski tygodnik. To właśnie uzależnienie Europy od amerykańskich zdolności i technologii rodzi największe obawy. Bez wsparcia USA europejskie siły powietrzne mogą nie być w stanie stworzyć skutecznej tarczy ochronnej - konstatuje "The Economist".