Dwuletni Brytyjczyk ofiarą ataku psa w Grecji. Dziecko zginęło na własnym podwórku
Tragedia na greckiej wyspie Zakintos! Od paru dni głównie brytyjskie media piszą o śmierci dwuletniego chłopca, który zginął zagryziony przez psa. Dramat rozegrał się na podwórku jednego z domów, opisuje go m.in. CNN czy "The Sun". Brytyjsko-albańska rodzina mieszkająca od paru lat w Grecji właśnie wróciła z zakupów. Rodzice weszli na chwilę do domu, by rozpakować torby, a ich dwuletni syn Leon został na podwórku. Był tam przywiązany pies, którego rodzina przygarnęła zaledwie dwa miesiące wcześniej. Minęło tylko pół minuty. W pewnym momencie rozległ się straszny krzyk. Starsza siostra Leona wbiegła do domu i zaczęła wołać, że pies zaatakował jej braciszka. "Moja córka krzyczała, a ja pobiegłem. Nic więcej nie słyszałem… Nic więcej nie pamiętam. Wziąłem Leona, spojrzał na mnie, uśmiechnął się, a potem po prostu zamknął oczy” - powiedział cytowany przez "The Sun" Loukas, ojciec chłopca.
ZOBACZ TEŻ: Ogromna fala uderzyła w turystów! Przerażające nagranie
"Pojechali do szpitala, ale myślę, że było już za późno. Nie miał szans na przeżycie, a lekarze to potwierdzili"
„Po prostu zabrali Leona ode mnie i pojechali do szpitala, ale myślę, że było już za późno. Nie miał szans na przeżycie, a lekarze to potwierdzili” – dodaje Robbie, matka dwulatka. W rozmowie z „Daily Mail” dodaje: „Leon był marzeniem każdej matki, był najsłodszym dzieckiem, jakie można sobie wyobrazić. Mówiliśmy, że nawet ludzie, którzy nie lubili dzieci, uwielbiali Leona, ponieważ był taki kochany, wyjątkowy i wszyscy go kochali. Był ślicznym chłopcem, który nigdy nie przestawał się uśmiechać, a przebywanie z nim było czystą przyjemnością i sprawiało nam ogromną radość”. Rodzice udzielili tych wywiadów już po tym, jak policja wypuściła ich do domu. Początkowo bowiem zostali zatrzymani, ale sprawę uznano za nieszczęśliwy wypadek.