15-latek poszedł sam w góry we Włoszech i zgubił się. Zdołał jeszcze zadzwonić do matki, nie przeżył
Wakacyjna przygoda zakończyła się tragedią. 15-letni Francuz, Liam Rézac, oddzielił się od swojej rodziny podczas wspinaczki na Becca di Viou. Miał ambitny plan dotarcia na szczyt samotnie. "Mamo, zgubiłem się na szlaku" - powiedział, kiedy zadzwonił ostatni raz. Wymieniał też dramatyczne wiadomości z rodziną, pisząc: „Widzę łąki. Zejdę w kierunku potoku" i „Widziałem ścieżki, myślałem, że się zorientuję w terenie". Kiedy rodzice zostali poinformowani o coraz poważniejszym położeniu syna, powiadomili służby. Były już godziny wieczorne. Zaginiony chłopiec błąkał się samotnie przez cztery godziny, wysyłając łącznie kilkanaście wiadomości. Jak ustalili ratownicy, około godziny 17:00 dotarł do rozwidlenia prowadzącego na Becca di Viou i… wybrał złą trasę. To wtedy stracił orientację. Nie był ubrany nieodpowiednio – miał sportowe buty, ale nie takie na górskie wycieczki.
PRZECZYTAJ TEŻ: Jeden pasażer przeżył katastrofę lotniczą! Przetrwał 10 dni w dziczy dzięki kluskom
"Jeśli czujesz, że coś jest nie tak – zatrzymaj się. To nie czas na dumę. To czas na telefon do 112"
Niestety, życia Liama nie udało się uratować. Jak podała włoska "La Repubblica", po kilku godzinach błądzenia i wysyłania wiadomości, chłopiec spadł w pięćdziesięciometrowy kanion. Zginął na miejscu. „Większość naszych interwencji nie dotyczy lekkomyślnych turystów. To są ludzie ostrożni, dobrze przygotowani, którzy po prostu podejmują jedną błędną decyzję – nie zatrzymują się, gdy powinni” - mówił włoskim dziennikarzom Roberto Bolza, wiceprezes włoskiego Krajowego Korpusu Ratownictwa Górskiego i Jaskiniowego. Jak podkreśla, nawet na łatwym szlaku można się potknąć, poślizgnąć czy zejść z trasy. Gdy pojawia się zmęczenie, dezorientacja, lęk lub niepokój, należy się zatrzymać, zadzwonić po pomoc i czekać. Apeluje: „Jeśli czujesz, że coś jest nie tak – zatrzymaj się. To nie czas na dumę. To czas na telefon do 112.”