Skoczył na tory i saraliżował kursowanie linii L

2016-01-12 1:00

Jak nie roboty na torach czy zmiany na regularnej trasie, to wypadek. Pasażerowie nowojorskiego metra mieli w niedzielę późnym popołudniem spore problemy z komunikacją miejską. Tym razem największe paraliż odczuły osoby jadące linią L.

Przez blisko dwie godziny metro nie jeździło między Brooklynem a Manhattanem. Powodem zatrzymania kursowania pociągów był wypadek do jakiego doszło na stacji Bedford Avenue na Williamsburgu.
Tuż po czwartej po południu stojący na peronie mężczyzna nagle spadł na tory wprost pod nadjeżdżający pociąg. Zdaniem niektórych świadków mężczyzna zeskoczył świadomie… Maszynista nie zdążył wyhamować i najechał na leżącego, na szczęście nie całkowicie. Wezwanym na miejsce strażakom, policji i ratownikom blisko godzinę zajęło wydobycie rannego, którego potem próbowano reanimować na peronie, a następnie przetransportowano do szpitala. Według policji powinien przeżyć. Po akcji ratunkowej na stacji trzeba było dokonać niezbędnych „oględzin” na torach zanim ponownie puszczono pociągi na trasy.
Do tego czasu metro po prostu stało: na stacjach lub w tunelach po obu stronach od Bedford Station. – Najpierw się ucieszyłam, że zdążyłam i „elka” nie uciekła mi przed nosem. Ale radość szybko minęła gdy nadano komunikat, że dyspozytor zatrzymał pociąg. Siedziałam tak kilkanaście minut, w końcu wyszłam z metra. Najgorsze, jak zawsze w takich sytuacjach, że pracownicy MTA nie mają nigdy zielonego pojęcia o tym, co się stało lub kiedy pociąg ruszy. Po prostu nie jedzie i tyle – opowiada mieszkanka Brooklynu, która wracała z Manhattanu do domu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki