Śmierć w paszczy

2008-10-17 4:00

To miały być wakacje życia Amerykanina Arthura Bookera (62 l.). Cisza, las i woda. Skończyło się tragicznie. Zamiast sielanki, przyszła z rzeki śmierć. Potężny, ponadczterometrowy, krokodyl kłapnął szczękami i wciągnął turystę do wody. Booker nie miał szans.

62-latek podróżował z żoną Doris samochodem dookoła Australii. Zatrzymali się na rzeką Endeavour. Rano turysta ruszył nad rzekę sprawdzić, czy w pułapki nie złapały się raki, na które polował. Kiedy Booker pochylał się nad taflą wody, zobaczył olbrzymie zęby krokodyla, które po chwili zatrzasnęły mu się na ciele i po sekundzie było już po wszystkim - zniknął pod powierzchnią wody.

Żona 62-latka wszczęła alarm, kiedy jej mąż długo nie wracał. Strażnicy leśni znaleźli na brzegu rzeki zmiażdżony pojemnik na raki i ślady łap krokodyla. Zaczęło się polowanie na bestię. Strażnicy złapali trzy podejrzane o morderstwo bestie. Okazało się, że w dwóch z nich są szczątki Arthura Bookera. W jednym znaleziono nawet obrączkę ślubną. Potwory resztę swoich dni spędzą w specjalnym ogrodzie dla gadów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki