gabinet lekarski

i

Autor: Shutterstock

Pacjentom z pęcherzem nadreaktywnym chcą ograniczyć dostęp do skutecznego leczenia

2020-08-14 13:41

Jak trudno funkcjonuje się w sytuacji, kiedy co chwila trzeba szukać toalety, kiedy nie panuje się nad własnym pęcherzem, z którego mimowolnie wycieka mocz, doskonale wiedzą osoby cierpiące na nadreaktywność (nadaktywność) pęcherza – OAB (Overactive Bladder). To schorzenie, które nie zabija, ale może zrujnować życie.

Jest wiele metod leczenia tej choroby, od niefarmakologicznych po chirurgiczne. Najczęściej stosuje się farmakologię. I tu dla polskich chorych pojawiają się problemy.

- Nadreaktywność pęcherza nie prowadzi do śmierci, ale potrafi tak utrudnić życie, że w skrajnych przypadkach pacjenci ograniczają lub zrywają wszelkie kontakty towarzyskie, zamykają się w czterech ścianach, tracą pracę, popadają w depresję. Tymczasem leczenie OAB jest możliwe, ale potrzebne są dwie rzeczy: przełamanie wstydu i udanie się do lekarza po pomoc oraz dostęp do nowoczesnego leczenia. A ten dostęp polscy pacjenci mają mocno ograniczony – mówi Anna Sarbak, prezes Stowarzyszenia „UroConti”.

Na proponowanej wrześniowej liście refundacyjnej w dalszym ciągu nie ma leku, na który z taką nadzieją od kilku lat czekali chorzy, którym nie pomagało dotychczasowe leczenie tzw. pierwszej linii - I to pomimo dwukrotnych pozytywnych rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Polska w dalszym ciągu pozostaje ostatnim, jedynym krajem w Unii Europejskiej, gdzie ten lek, mirabregron, nie jest refundowany.

A, jak pisze w liście przekazanym do Ministerstwa Zdrowia, prezes Anna Sarbak – „Wprowadzenie do refundacji II linii leczenia OAB byłoby dopełnieniem procesu refundacji terapii w tym schorzeniu , po tym, jak wprowadzono w zeszłym roku do grupy świadczeń gwarantowanych procedurę neuromodulacji krzyżowych dla pacjentów cierpiących na ciężkie postacie OAB, u których leczenie farmakologiczne nie odniosło pożądanych efektów lub zostało przerwane z powodu zbyt uciążliwych skutków ubocznych, charakterystycznych dla leków antycholinergicznych”.

Zdumienie, ale i wielkie zaniepokojenie chorych budzi natomiast brak w projekcie nowej listy leku zawierającego solifenacynę, który znajdował się na niej nieprzerwanie od 2011r. i cieszył się największym zaufaniem tak pacjentów, jak i lekarzy. – Czy mamy to odczytywać jako próbę szukania kolejnych oszczędności na naszej grupie pacjentów, z których duża część pewnie zrezygnuje z refundacji dla utrzymania terapii tym konkretnym lekiem? – pyta prezes Sarbak w liście do Ministerstwa Zdrowia. – Proszę zauważyć, że pomimo najwyższej ceny dla pacjenta, przy zachowaniu tego samego poziomu refundacji NFZ, co dla pozostałych produktów zawierających solifenacynę, to właśnie ten lek cieszy się cały czas zdecydowanie największym zaufaniem wśród pacjentów. Jaki jest więc prawdziwy powód usunięcia przez Pana Ministra tego leku z listy leków refundowanych?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły