Łódź: Akcja szczepień dla bezdomnych. Gdzie i kiedy będzie można się zaszczepić?

i

Autor: Grzegorz Kluczyński

Wątpiących można przekonać. To nie są antyszczepionkowcy – uważa ekspert

2021-07-11 16:06

Jeśli zwlekający z zaszczepieniem posłuchają apelu ministra zdrowia, to może nie sprawdzą się kasandryczne prognozy. Populacja musi uzyskać odporność zbiorową. Do nadchodzącej IV fali już niedaleko, a do uzyskania tej odporności jest daleko. – Jesteśmy w połowie drogi do osiągnięcia odporności populacyjnej – ocenia b. szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego gen. bryg. dr n. med. Andrzej Trybusz.

Żeby pokonać epidemię, podkreśla to rząd i eksperci, populacja musi nabyć odporności. – Umówmy się co do jednego. Zbiorową odporność uzyskuje się przez zachorowanie lub przez zaszczepienie. W 40-45 proc. to osoby, które chorowały bezobjawowo, a pozostali objawowo, w takim czy innym stopniu. Mamy więc 5 mln po przechorowaniach i prawie połowę populacji zaszczepioną. A to jeszcze za mało, by mówić o osiągnięciu celu – mówił niedawno SE wirusolog, prof. Włodzimierz Gut. Dr Trybusz w rozmowie z PAP skorygował także informacje ministra Niedzielskiego, który stwierdził, że według przeprowadzonych badań przeciwciała ma już ok. 60 proc. populacji kraju, a wynika to z przechorowania COVID-19 lub zaszczepienia przeciw tej chorobie.

B. GIS zaznaczył, że minister zdrowia powołuje się na badania przesiewowe poziomu przeciwciał. – Odporność po przechorowaniu nie jest zbyt stabilna, występuje w różnym stopniu i zdarza się, że jej poziom dość szybko się obniża. Przechorowanie nie daje gwarancji, że osoba ponownie się nie zakazi SARS-CoV-2. Dodajmy od siebie, a właściwie od czołowych wirusologów, że zaszczepieni również mogą się zarażać, choć nie wiadomo nadal, czy będąc zrażonymi bezobjawowymi mogą transmitować wirusa na otoczenie. Dr Trybusz wyjaśnia, że: – Problem odporności jest trochę spłaszczamy w dyskusji medialnej odnosząc się tylko do poziomu przeciwciał, czyli tzw. odporności humoralnej. Oprócz tego bardzo istotna jest odporność komórkowa, oparta o limfocyty T, które żyją długo, miesiącami jak nie latami, i jest to bardzo istotny element odporności. Tylko z odpornością komórkową jest taki problem, że nie mamy prostych metod jej pomiaru. O ile sprawa poziomu przeciwciał jest prosta, bo mamy dużo laboratoriów to mierzących, to z odpornością komórkową sytuacja jest bardziej skomplikowana i nie ma możliwości jej powszechnego sprawdzenia...

Niezwykła akcja policji. Pilotowali samochód z dzieckiem do przeszczepu

Specjalista przyznaje, że choć zarażony SARS-CoV-2, a ściślej jego mutacją Delta, może zarażać „tylko” do 8 osób ( chory na odrę – do 15), to jednak, by mówić o wygaszeniu epidemii odporność zbiorową (populacyjną, stadną) musi zyskać 80-85 proc. populacji (w przypadku odry ten próg wynosi 95 proc.). – Biorąc pod uwagę, że w pełni zaszczepionych jest około 40 proc. społeczeństwa, oznacza to, że obecnie jesteśmy w połowie drogi do osiągnięcia odporności populacyjnej. Jak widać, na razie ta droga będzie dość długa i żmudna, biorąc pod uwagę jednak zmniejszającą się liczbę zgłoszeń na szczepienia, zwłaszcza jeśli chodzi o pierwsze dawki…

O ile minister zdrowia ostatnio odwołuje się do poczucia patriotyzmu dla zwiększenia tempa szczepień, o tyle b. GIS proponuje środki bardziej wymierne. W roli popularyzatorów widzi samorządy gminne, zakłady pracy i oczywiście lekarzy. Mają co robić, bowiem „wśród seniorów powyżej 70. roku życia zaszczepionych lub zapisanych na szczepienia jest około 77 proc., a to są ludzie najbardziej narażeni na ciężki przebieg choroby i na zgony”. Trzeba podkreślić, że dr Andrzej Trybusz sprzeciwia się wrzucaniu do worka z napisem „antyszczepionkowcy” wszystkich tych, którzy się jeszcze nie zaszczepili. – Z różnych badań, które były przeprowadzane wynika, że osób, które nie deklarują na razie chęci zaszczepienia – których jest około 30-40 proc. – mniej więcej połowa to osoby wątpiące, a więc takie, do których można jeszcze dotrzeć z argumentami i jest nadzieja na ich przekonanie. 15-20 proc. to osoby, z którymi wszelka rozmowa traci sens i to są ci „antyszczepionkowcy”.

Były szef GIS powołał się na prognozy wynikające z modeli matematycznych według których IV fala SARS-COV-2 przypadnie w Polsce na przełom sierpnia i września, z możliwym szczytem zachorowań na przełomie września i października. – Myślę, że poziom zachorowań będzie bardzo zróżnicowany regionalnie i jednak w tych rejonach, gdzie odsetek szczepień jest niski, a więc na wschodzie i południu kraju, będzie bardziej nasilona skala zachorowań niż na północy i zachodzie Polski, gdzie poziom wyszczepienia jest dość duży…

Nam prof. Gut tak „zaprognozował” najbliższą epidemiczną przyszłość: – Załamania „łóżkowo-respiratorowego” nie będzie. Będzie pełzająca forma epidemii, czyli ogniska, mniejsze lub większe, mniej więcej to, co dzieje się teraz w Wielkiej Brytanii. Jeśli więc wirus trafi w populację – z tych czy innych powodów niezaszczepioną lub niemającej za sobą przechorowania COVID-19 – to będzie się tam szerzyła – przestrzega prof. Gut. – Będzie nie tylko piąta, ale szósta, siódma i ósma. To zależy od tego, jak będziemy liczyli. Jeżeli każdy wzrost zakażeń będziemy określali jako falę, to będą kolejne. Jeśli ktoś liczy na taką falę, która dziennie będzie przynosiła dwadzieścia kilka tysięcy dziennych zachorowań, to może o tym zapomnieć. Epidemia będzie koncentrować się w tych miejscach, w których ludzie sami o to poproszą. Trudno spodziewać się, by do powiatu, w którym jest 4 proc. zaszczepionych, nigdy wirus nie przywędrował. To nie czy, ale kiedy? To jest tylko kwestia czasu…

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły