Mariusz Trynkiewicz. Poznaj krwawą historię potwora z Piotrkowa i jego ofiar

2014-01-10 17:10

Mariusz Trynkiewicz zamordował czterech chłopców w wieku 11-13 lat. Został za to skazany na karę śmierci. Poczwórną karę śmierci. Jednak niezwykłym zbiegiem okoliczności finalnie usłyszał wyrok 25 lat więzienia. W lutym Mariusz Trynkiewicz będzie wolny. I dalej będzie zabijał – tak zapowiedział podczas jednej z rozpraw, tego pewna jest psycholog, która badała go przez półtora roku i doskonale poznała złą stronę jego umysłu.

Historia potwora z Piotrkowa Trybunalskiego ma swój początek 4 lipca 1988 roku. Mariusz Trynkiewicz, wtedy 26-letni mężczyzna, przypadkowo spotkał 13-letniego Wojtka P. zaproponował chłopcu zapisanie się do sekcji strzeleckiej i wyjazd na obóz młodzieżowy. Chłopak niczego nie podejrzewał – przecież znał Trynkiewicza, był kiedyś nauczycielem. W podstawówce uczył wychowania fizycznego. Był bardzo lubiany. Miły, uczynny, wesoły, dobry nauczyciel.

Dlatego Wojtek bez wahania przyjmuje zaproszenie ze strony tego miłego wąsatego mężczyzny. Godzi się pójść do jego mieszkania – mają przecież jeszcze tyle spraw do omówienia w związku z wyjazdem...

Mariusz Trynkiewicz poczęstował chłopca kolacją. Kiedy Wojtek siedział przy stole mężczyzna nagle zaatakował go od tyłu. Wykorzystał seksualnie. Później udusił wpychając kuchenną gąbkę głęboko w gardło.

Okrutnie obszedł się z ciałem ofiary. Dosłownie złamał Wojtka, tak by ten zmieścił się do wielkiego kartonu po powiększalniku fotograficznym. Potem zarzucił pudło na plecy i wyruszył do lasu. Upchnął pakunek w jamie i zakrył liśćmi. Ciało Wojtka odnaleziono dopiero we wrześniu.

Zanim jednak to się stało zwyrodnialec znów zaatakował.

Zobacz: Śmierć Mariuszowi Trynkiewiczowi na Facebooku. Trzy tysiące osób chce zabić Trynkiewicza?

29 lipca tego samego roku nauczyciel pod pozorem pokazania chłopcom akwarium z rybkami zwabił do swojego mieszkania trzech nastolatków. 12-letniego Artura K., jego rówieśnika Krzysia K. oraz o rok młodszego Tomka Ł. Zamiast podziwiać rybki, chłopcy znaleźli śmierć. Zostali zarżnięci nożem. Dzieci były tak przerażone, że nie zdołały się obronić przed atakiem furiata. Nie udało im się uciec...

Późniejsza sekcja zwłok wykaże, że chłopcy nie zginęli od uderzeń nożem, a dokładnie finką. Wykrwawili się na śmierć, kiedy ich oprawca planował, jak pozbyć się ciał. Zawinął Krzysia, Artura i Tomka w worki oraz w kwiecistą zasłonę z wyhaftowaną kolorową literką T. Potem poszedł do rodziców na obiad. Kiedy wrócił trzy niewielkie pakunki wyniósł do piwnicy.

Mariusz Trynkiewicz miał kłopot z krwią. Wszędzie było jej dużo. W mieszkaniu jakoś udało mu się posprzątać. Ale w piwnicy, gdzie zwłoki leżały kilka dni zebrało się jej tak dużo....

Chcąc zatrzeć ślady Trynkiewicz zalewał plamy po brunatnej posoce żółtą farbą. Morderca wiedział, że nie może trzymać trupów w piwnicy – mieszkał w bloku i prędzej, czy później ktoś z sąsiadów zacząłby coś podejrzewać, no choćby z powodu smrodu rozkładających się ciał.

Wywiózł trzy zawiniątka do lasu. Niedaleko jeziora. Ułożył na ziemi, czyniąc z martwych ciał kształt trójkąta. Polał zwłoki benzyną i podpalił. Kiedy ogień dogasał Trynkiewicz siedział nieopodal na pomoście i wpatrywał się we wschodzące nad jeziorem słońce.

- To ułożenie ciał w trójkąt, polanie benzyną, podpalenie jak stos ofiarny, miało wyglądać jak mord rytualny – mówi Teresa Gens, psycholog sądowy, która w latach 90. przez półtora roku badała Trynkiewicza. - W ten sposób on „odsunął” od siebie ofiary. Ogień przecież oczyszcza. Morderca zapewne poczuł się wtedy oczyszczony. Podczas późniejszego procesu ani razu nie wyraził skruchy.

W ręce śledczych Mariusz Trynkiewicz wpadł po kilku tygodniach od potrójnej zbrodni. Kiedy w lesie pod Piotrkowem grzybiarz odkrył spalone ciałka trójki dzieci.

- To wyglądało jak stos ofiarny. Dzieci były ściśle zwinięte, ze złożonymi rączkami, jakby błagały o litość – opowiada jeden ze świadków.

Śledczy dość szybko wytypowali Mariusza Trynkiewicza. Mężczyzna miał już problem z prawem. Był skazany i odsiadywał karę półtora roku więzienia za czyny lubieżne jakich dopuścił się na dwóch 12-letnich chłopcach. Tuż przed wakacjami został jednak wypuszczony zza krat – dostał bowiem zgodę na przerwę w odbywaniu kary, oficjalnie z powodu poważnej choroby mamy. Jednak przyszły zabójca nie za bardzo interesował się chorą rodzicielką. O wiele bardziej interesowali go mali chłopcy.

Wpadł między innymi przez wyhaftowaną literę „T”. Jeden z prowadzących postępowanie mundurowych dostrzegł w oknie mordercy te charakterystyczne zasłony – w jedną z nich były zawinięte zwłoki znalezione w lesie.

Zatrzymany i przesłuchany mężczyzna przyznał się od razu do dokonania morderstw. Nie mataczył. Opowiedział jak zabijał. Jak ukrywał ciała. Dlaczego to zrobił? Bo go to podniecało. Czuł wtedy niezwykłą euforię. Był panem życia i śmierci.

- Mariusz Trynkiewicz to piekielnie inteligentny człowiek – mówi Teresa Gens. - Będzie zabijał dalej, jestem o tym przekonana.

Według specjalistów, Mariusz Trynkiewicz to jest człowiek, w którego osobowość wbudowana jest taka struktura, która jeśli się uaktywni, to on w swoisty sposób traci nad sobą kontrolę. Takim bodźcem są nastoletni chłopcy. Wystarczy sama ich obecność, żeby wyzwolić demona, który steruje mózgiem tego pedofila. Sam, kiedy był dzieckiem, padł ofiarą napaści. Był molestowany seksualnie. W tym co robił swoim ofiarom reprodukował własne doświadczenia. Dręcząc chłopców odtwarzał to, czego sam, jako dziecko, doświadczył. Pozbycie się ciał, ich ukrycie w lesie i spalenie – było formą odcięcia od tego co zrobił. Nie ma ciał, nie ma tematu. Nic się nie stało.

Czytaj: Seryjny dzieciobójca Mariusz Trynkiewicz wyjdzie na wolność, bo "Tusk spartaczył"!

Sąd skazał Mariusza Trynkiewicza na poczwórną karę śmierci. Ale okrutny pedofil morderca nie zawisł na stryczku. W 1989 roku rząd ogłosił amnestię, na mocy której wprowadzono moratorium na wykonywanie kary śmierci. Jako, że wtedy funkcjonującym kodeksie karnym nie występowała kara dożywotniego więzienia – najwyższą karą było 25 lat więzienia. I taki też wyrok spadł na mordercę czterech małych chłopców.

25 lat minie już niebawem. Trynkiewicz będzie wolny 11 lutego.

- Gdy on wyjdzie, życie niewinnych dzieci będzie zagrożone – przestrzega Maria Łojek, mama Tomka. Wtóruje jej inna matka, która przez Trynkiewicza straciła ukochanego synka, Mirosława Kawczyńska: - Życica naszych dzieci nic już nie wróci, ale jeżeli władze nic z tym nie zrobią, to po wyjściu na wolność znów będzie mordował. Powinien trafić na leczenie do zamkniętego oddziału psychiatrycznego.

Prawnicy bezradnie rozkładają ręce – 11 lutego 2014 roku Trynkiewicz będzie wolnym obywatelem, Polakiem z pełnią praw. Będzie mógł rozporządzać swoim życiem i majątkiem. Będzie mógł robić, co tylko będzie chciał.

A na pewno będzie chciał dalej zabijać... Czy uda się go jakoś powstrzymać?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki