- To był spokojny facet - mówią o Radosławie S. znajomi. Wciąż nie mogą uwierzyć, że zginął tylko dlatego, iż miał niewłaściwy adres w dowodzie. Bo jego zabójca Miłosz P. (19 l.) tak właśnie tłumaczył śledczym przyczynę zajścia na ul. Chełmińskiej w Toruniu.
Była noc z niedzieli na poniedziałek, gdy na toruńskiej starówce Ilona (30 l.), Radek (29 l.) i ich przyjaciele świętowali zaręczyny pary. Zaledwie kilkanaście godzin wcześniej on oświadczył się Ilonie. Już od jakiegoś czasu razem mieszkali, teraz postanowili zalegalizować związek. I właśnie z tej okazji pili i tańczyli do białego rana. A jak się już wytańczyli - ruszyli do domu.
Było kilka minut po godz. 4, gdy na ul. Chełmińskiej postanowili posilić się zapiekanką w otwartym jeszcze sklepie. I właśnie tam, w tej dzielnicy, gdzie nie brak typów spod ciemnej gwiazdy, natknęli się na dwóch narwańców. Jeden z nich ubliżył Ilonie, w obronie narzeczonej stanął Radek i zaczęła się pyskówka. Szybko wyszło, że agresorzy są miejscowi, a napadnięci z przedmieścia. Dla 19-letniego Miłosza P. był to wystarczający powód do awantury. Pognał do domu mieszkającej w pobliżu babci i wrócił z nożem, którym dosłownie rozpłatał brzuch Radka.
- Zdarzenie zarejestrowały kamery monitoringu. To w zupełności wystarczyło do postawienia Miłoszowi P. zarzutu zabójstwa - mówi Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Okazało się, że zabójca, początkujący bokser amator, był po narkotykach. W jego ślinie stwierdzono obecność metaamfetaminy i amfetaminy.
Radosław S. zmarł w szpitalu. Dzisiaj w jego ostatniej drodze ma mu towarzyszyć Ilona, z którą tak chętnie chodził po górach.
Zobacz reż: Zabił człowieka na Facebooku! 37-latek transmitował morderstwo w sieci [ZDJĘCIA]