Dla wszystkich, którzy na żywo śledzili proces, zachowanie Waśniewskiej było szokujące. Podczas dziewięciu poprzednich rozpraw matka Madzi nie odezwała się przecież słowem. Siedziała na sądowej sali butna i pewna siebie. Czasem tylko uśmiechała się ironicznie, słuchając zeznań świadków.
Teraz wyglądała na przerażoną. Sąd rozpatrywał właśnie wniosek jej obrońcy o wymianę składu biegłych, którzy orzekali o przyczynie śmierci Madzi. Opinia specjalistów była dla matki Madzi druzgocąca. Orzekli oni, że jej córeczka została uduszona. Obrońca Waśniewskiej próbował przekonać sąd, że dziewczynka umarła w wyniku skurczu krtani. Nowi biegli mieliby to potwierdzić.
Katarzyna nie wytrzymała i zabrała głos, przerywając mecenasowi.
Nie zamykajcie mnie, tu chodzi o moje życie!
- Przepraszam cię, czy ja mogę coś powiedzieć? - powiedziała łamiącym się głosem. - Tu nie chodzi o paragrafy, ale o moje życie, moją przyszłość - łkała.
- Wysłuchanie biegłych i późniejsze zaznajomienie się z treścią protokołów i wszystkich opinii, które są w aktach, w żaden sposób nie wrócą mi Magdy, a bardzo dużo mnie kosztowały - tłumaczyła.
Decyzje w sprawie powołania nowych biegłych sąd już podjął. Katarzyna Waśniewska pozostanie w areszcie, a nowi biegli nie zostaną powołani...