Pożar

i

Autor: OSP Bogdaniec

Tragiczny pożar w fabryce ZNICZY. Akt oskrażenia tuż przed Wszystkich Świętych

2019-10-31 9:25

Kielecka prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie pożaru fabryki zniczy przy ul. Ściegiennego 1 sierpnia zeszłego roku. W ogniu zginęła jedna osoba, kilka innych zostało poszkodowanych. Śledczy ustalili, że w zakładzie nie przestrzegano zasad bhp, a na hali były liczne uchybienia. Wczoraj prokurator przedstawił zarzuty trzem osobom.

Zeszłoroczny pożar wywołał zapłon zbiornika z parafiną. W wielogodzinnej akcji gaśniczej brało udział aż 20 zastępów straży pożarnej. W wyniku pożaru jedna osoba poniosła śmierć, pięć kolejnych zostało rannych.

Wczoraj po południu rzecznik kieleckiej prokuratury Daniel Prokopowicz poinformował, że zebrany w sprawie materiał dowodowy w postaci przede wszystkim wyników oględzin miejsca zdarzenia, zeznań świadków, wyników sekcji zwłok, dokumentacji medycznej czy opinii z zakresu pożarnictwa, bhp oraz automatyki i robotyki, pozwolił ustalić, że że w fabryce zniczy doszło do zaniedbań.

- W związku z powyższym prokurator przedstawił zarzuty trzem osobom: prezesowi zarządu spółki Stanisławowi K., kierownikowi produkcji Justynie P. i brygadziście Monice P. - mówi Daniel Prokopowicz.

Na oskarżonych ciążą poważne zarzuty.

- Stanisław K. usłyszał zarzut związany z tym, że jako pracodawca i prezes spółki, poprzez świadome zaniedbania w zakresie nadzoru nad pracą automatycznej lakierni, a nadto będąc odpowiedzialnym za bhp, nie dopełnił ciążących na nim obowiązków, przez co stworzył zagrożenie życia i zdrowia wielu osób, w następstwie którego jedna osoba poniosła śmierć, a dwie zostały lekko ranne - relacjonuje rzecznik kieleckiej prokuratury.

- Justyna P. i Monika P. usłyszały zarzuty związane z tym, że jako osoby odpowiedzialne w zakładzie za bhp, pomimo posiadanej wiedzy, co do opisanej wyżej niesprawności automatycznej lakierni, dopuściły do jej uruchomienia i obsługi, w wyniku czego doszło do pożaru. Kobiety naraziły pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, jedna osoba poniosła śmierć, a dwie zostały lekko ranne - dodaje Daniel Prokopwicz.

Podejrzani w toku śledztwa nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Tylko Justyna P. Monika P. złożyły wyjaśnienia, a prokurator zadecydował o zastosowaniu wobec nich środków zapobiegawczych. Na poczet przyszłych kar zabezpieczono mienie podejrzanych o wartości ponad 900 tys. zł.

Stanisławowi K. grozi kara do 12 lat więzienia, a oskarżonym kobietom do pięciu lat pozbawienia wolności.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki