Tadeusz Duda zastrzelił dwie osoby. Ta makabra wstrząsnęła całą Polską
Strzelanina, do której doszło w Starej Wsi (powiat limanowski, woj. małopolskie), wstrząsnęła całą Polską. W piątek, 27 czerwca, 57-letni Tadeusz Duda wtargnął z bronią do domu swojej córki Justyny. Doszło tam do prawdziwej masakry. Ekspert ds. przestępczości zorganizowanej Andrzej Mroczek w rozmowie z „Super Expressem” nie ma wątpliwości: − To nie była zbrodnia w afekcie. On się do niej przygotował. Działał na chłodno.
Zginęli Justyna i jej mąż Zbigniew (32 l.). 57-latek strzelał bez litości. Trafił także swoją teściową − 73-letnią Elżbietę. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala, przez kilka dni była w śpiączce. W domu przebywał również Feliks Talarczyk.
– Przyłożył mi pistolet do głowy. Myślałem, że to koniec. Błagałem o życie. Nie wiem, czy zacięła mu się broń, czy ręka mu zadrżała. Wiem jedno: ocalałem dzięki opatrzności – mówił później wstrząśnięty Talarczyk.
W momencie ataku Justyna trzymała na rękach swoją roczną córeczkę. Według relacji mieszkańców wsi, zasłoniła dziecko własnym ciałem. Dziewczynka przeżyła. Jej rodzice zginęli na miejscu.
– Sytuacja, która ciągnęła się latami, czyli stosowanie przemocy domowej wobec bliskich, pokazuje, że nie radził sobie ze sobą, wyładowywał na nich emocje i wprowadzał terror domowy. To charakterystyczne dla tego typu przestępstw, bo oprócz przemocy fizycznej dopuszczał się również przemocy psychicznej i ekonomicznej. Był panem całego domu i tak naprawdę nikt z domowników, z jego bliskiej rodziny, nie czuł się w jego towarzystwie komfortowo, bo był nieprzewidywalny – analizuje Andrzej Mroczek.
Obława za Tadeuszem Dudą trwała kilka dni. Jego ciało znaleziono 30 metrów od głównej drogi
Po dokonaniu zbrodni Tadeusz Duda zbiegł. W całym regionie rozpoczęto gigantyczną obławę. Uczestniczyli w niej policjanci z różnych części kraju, strażacy, Krzysztof Rutkowski i jego ludzie. Wyznaczono nagrody za wskazanie miejsca pobytu zbiegłego mordercy. W działania zaangażowano także wojsko, drony, psy tropiące, policyjne śmigłowce.
– Pomimo tego, że jestem byłym policjantem, potrafię krytycznie odnieść się do niektórych zachowań policjantów podczas interwencji i działań podejmowanych w ramach akcji czy operacji. I tu, jeżeli chodzi o przypadek w powiecie limanowskim, muszę przyznać, że policja od samego początku prowadziła działania w bardzo dobry i skoordynowany sposób. Nie było sytuacji, która wpłynęłaby negatywnie na podejmowane czynności. Zawsze zdarzą się jakieś drobne incydenty, wynikające z indywidualnej reakcji policjanta, natomiast samo dowodzenie, koordynacja, elastyczne podejście, ściąganie sił i środków adekwatnie do rozwoju i dynamiki całej sytuacji, przebiegało bez specjalnych zastrzeżeń − tłumaczy Mroczek.
We wtorek (1 lipca) poszukiwania zakończyły się. Ciało Tadeusza Dudy znaleziono w lesie, 30 metrów od drogi, nieopodal stromego zbocza. O zwłokach poinformował przypadkowy świadek, który przejeżdżał przez wieś za radiowozem.
– Zauważyłem, że ktoś leży przy drodze. Policjanci też to dostrzegli, zatrzymali się. Po chwili kazali nam odjechać – relacjonował lokalnym mediom świadek makabrycznego znaleziska.
Tadeusz D. miał przy sobie broń. Wszystko wskazuje na to, że odebrał sobie życie, ale potwierdzić to może tylko sekcja zwłok i analiza balistyczna.
Ekspert tłumaczy. Tadeusz Duda był niestabilny emocjonalnie? "Wpływało to na niego bardzo destrukcyjnie"
Śledczy pracowali nad profilem zabójcy od początku. Zbierano dane o jego stanie psychicznym, relacjach z rodziną, zachowaniu przed tragedią. − Był niestabilny emocjonalnie, przynajmniej na przestrzeni ostatnich kilku lat. Wszyscy zgodnie twierdzili, że stawał się coraz bardziej agresywny i nie dawał sobie nic wytłumaczyć. Niektórzy nawet wprost mówili, że lepiej było nie poruszać pewnych tematów, bo wpływało to na Tadeusza bardzo destrukcyjnie i wpadał w furię, jeżeli coś nie było po jego myśli − tłumaczy nas ekspert.
− Tego typu zdarzenia, jak sytuacja w Starej Wsi, przypadek Jacka Jaworka czy późniejsze poszukiwania marynarza, który zabił swoje dziecko na Pomorzu, a kilka tygodni później żołnierza Formozy, który również zabił swoje dziecko i popełnił samobójstwo, mają bardzo duży wydźwięk społeczny. Charakteryzują się spektakularnością, wszyscy są nimi zainteresowani i patrzą policji na ręce. Policjanci podejmujący działania pościgowe również działają pod ogromnym napięciem i są zestresowani, tym bardziej że mają do czynienia z osobą, która może w każdej chwili do nich strzelać. Oczywiście jest to wpisane w zawód policjanta, ale wpływa to indywidualnie na postawę każdej jednostki − podsumowuje.