Syn krakowskiego sędziego siedzi w areszcie. Matka jest zrozpaczona: Jesteśmy ofiarami systemu

i

Autor: succo/cc0/pixabay zdjęcie ilustracyjne

Syn krakowskiego sędziego siedzi w areszcie. Matka jest zrozpaczona: "Jesteśmy ofiarami systemu" [UWAGA! TVN]

2022-01-18 22:25

Bartek, syn nieżyjącego już sędziego jednego z krakowskich sądów trafił do aresztu, a jego matka straciła z nim kontakt. Trauma z dzieciństwa, spowodowana zachowaniem agresywnego i nadużywającego alkoholu ojca tak mocno wpłynęła na Bartka, że on również zaczął zachowywać się agresywnie wobec najbliższych, ale też wobec samego siebie. U 25-latka zdiagnozowano chorobę afektywną dwubiegunową. Jego matka uważa, że rodzina padła ofiarą systemu, który nie potrafił w porę powstrzymać wyskoków mężczyzny piastującego stanowisko w wymiarze sprawiedliwości.

Syn krakowskiego sędziego siedzi w areszcie. Jego matka jest zrozpaczona

Sprawą dramatu 25-letniego Bartka i jego matki Jolanty zajęli się dziennikarze programu UWAGA! TVN. Źródłem przemocy w rodzinie był sędzia jednego z krakowskich sądów. Uzależniony od alkoholu i leków mężczyzna wszczynał awantury, podczas których zachowywał się agresywnie nawet wobec małych dzieci. - Mój mąż był osobą chorą psychicznie, alkoholikiem uzależnionym od leków, osobą bardzo agresywną. Moje życie i życie moich synów to było piekło nie do opisania. To była przemoc fizyczna i psychiczna wobec mnie i synów. On groził, że pozbawi nas życia. Bił nas, kopał i dusił. Kiedyś uciekłam z noworodkiem zawiniętym w kocyk, a zaczęło się to wszystko, jak byłam jeszcze w ciąży - opowiada dziennikarzom UWAGI! pani Jolanta. Starszy z synów sędziego nie wytrzymał zachowania ojca i przeprowadził się do dziadków. Wówczas obiektem jeszcze większej agresji mężczyzny stała się jego żona oraz młodszy z synów - Bartek. Ich gehenna trwała latami, ponieważ - jak twierdzi pani Jolanta - system nie poradził sobie z powstrzymaniem jej męża. - Groził, że ma władzę, że zrobi ze mnie wariatkę w sądzie. Robiłam wszystko, co się dało. Zwróciłam się do Rzecznika Praw Dziecka, na niebieską linię, do ministerstwa, wszystkich możliwych prokuratur i sądów. Chciałam wszystko ruszyć, żeby mąż dał nam spokój - wspomina była żona krakowskiego sędziego. W końcu po długotrwałej batalii, sąd orzekł rozwód i pozbawił agresywnego ojca praw rodzicielskich, zakazując mu kontaktów z dziećmi. Pani Jolanta ponownie wyszła za mąż, a jej partner przysposobił Bartka. Okropne wspomnienia miały ostatecznie odejść do przeszłości wraz ze śmiercią ojca znęcającego się nad bliskimi. Niestety koszmar rodziny się nie skończył, ponieważ trauma z dzieciństwa odbiła się na psychice syna pani Jolanty.

PRZECZYTAJ: Zamordowany w sylwestrową noc Rafał B. został pochowany na Grębałowie [ZDJĘCIA]

Bartek sam zaczął się zachowywać agresywnie. Wszczynał awantury, podczas których atakował swoją matkę oraz ojczyma. Dodatkowo groził popełnieniem samobójstwa. Lekarze rozpoznali u niego chorobę afektywną dwubiegunową. Po jednym z ataków agresji Bartek został skazany na karę trzech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Miał również przeprosić matkę oraz poddać się terapii, a pani Jolanta w trosce o syna złożyła wniosek o przymusowe leczenie syna. Biegli przyznali jej rację. Niestety zanim 25-latek znalazł się pod opieką specjalistów, dopuścił się kolejnego aktu agresji, po którym został tymczasowo aresztowany i umieszczony na oddziale psychiatrycznym aresztu śledczego w Krakowie. - To nie jest kara. To jest w tej chwili uwolnienie matki przed ryzykiem, że ją zabije. Mamy dużo takich osób, u których nie zastosowano aresztu i zabili swoich rodziców, czy dziadków – powiedział dziennikarzom UWAGI! prof. Janusz Heitzman z kliniki psychiatrii sądowej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Z aresztu Bartek wysłał do matki list z przeprosinami. Tłumaczył w nim, że jego zachowanie było spowodowane chorobą. Skarżył się również na pogłębiającą się depresję. Niestety od tamtej pory pani Jolanta straciła kontakt z synem. -  Prosiłam panią prokurator o zgodę na widzenie z synem, ale jej nie dostałam. Dostałam jedynie zgodę na rozmowy telefoniczne. Ale mimo to on nie dzwoni, nie wiem dlaczego. Od dwóch tygodni nie ma z nim żadnego kontaktu. (...) Jesteśmy ofiarami systemu, który nie zadziałał wtedy, kiedy powinien zadziałać. Systemu, który nie ochronił mojego syna przed przemocą. Sądu, który przyzwolił na znęcanie się, bo gdyby sąd wtedy zareagował i zabezpieczył mojego Bartka przed agresją, może byłoby inaczej. Może nie byłoby aż tak źle, jak jest w tej chwili - dodaje pani Jolanta.

ZOBACZ: Afera z butami dla wojska. Właściciel firmy z Nowego Targu zatrzymany

Sonda
Czy polski wymiar sprawiedliwości działa skutecznie?
Wyrok dla rzeszowskiego lekarza Jacka H. za zabicie na pasach pieszego

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki