- Marta O. (53 l.) stanęła przed krakowskim sądem, przyznała się do zabójstwa męża Jana R. (†67 l.) ze szczególnym okrucieństwem.
- Kobieta siedmiokrotnie uderzyła męża tępym narzędziem, powodując rozległe obrażenia wewnętrzne.
- Po zbrodni spakowała ciało do torby, wywiozła, a potem oblała zwłoki benzyną i spaliła.
- Śledczy ustalili, że przez kolejne miesiące pobierała emeryturę męża – łącznie 27 tys. zł.
- Na sali sądowej kobieta przyznała się do winy.
Sceny jak z najczarniejszego horroru rozegrały się w czerwcu w małym mieszkaniu na os. Kościuszkowskim. Śledczy ustalili, że to właśnie tam 53–letnia krawcowa z Krakowa, właścicielka trzech mieszkań, siedmiokrotnie uderzyła swojego męża tępym, ciężkim narzędziem pozbawiając go życia. Ciało Jana R. było zmasakrowane, miał połamane żebra i wiele innych obrażeń wewnętrznych. Żona nie odpuściła mu nawet wtedy, gdy leżał nieprzytomny na ziemi i zadawała kolejne ciosy.
Potem przeniosła ciało do samochodu audi i wywiozła do Oblekonia. Tam, koło cmentarza wyciągnęła z auta, oblała benzyną i spaliła. To nie wszystko! Przez kolejne miesiące pobierała emeryturę zabitego mężczyzny, w sumie, jak ustalili prokuratorzy, wyłudziła od ZUS–u 27 tysięcy złotych. Niska, korpulentna kobieta na sali sądowej przyznała się do zabójstwa, ale odmówiła składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania sądu i prokuratora. Stwierdziła, że będzie odpowiadać jedynie na pytania swojego obrońcy.
Czytaj też: Tamara zabiła byłego męża tłuczkiem do mięsa. Po śmierci Jana zawiadomiła policję
Sprawiała wrażenie, jakby nie rozumiała pytań zadawanych przez sąd czy swojego obrońcę np. dotyczących jej zarobków, zaprzeczała zeznaniom, które sama złożyła podczas przesłuchania na komisariacie. Skład sędziowski zdecydował się skierować Martę O. na badania psychiatryczne.
Oprócz Marty O. na sali sądowej stawiła się jej córka 20–letnia Sandra O., która została oskarżona o zacieranie śladów. Śledczy twierdzą, że pomagała matce sprzątać mieszkanie po zbrodni. Kobieta odpowiadała z wolnej stopy. Obok niej na sądowej ławie siedział 49–letni Artur A. kierowca, inżynier metalurg, prywatnie partner Sandry O. Jemu prokuratura także zarzuca pomoc w zacieraniu śladów zbrodni, pomagał sprzątać czyszcząc gładź na ścianach oraz niepowiadomienie organów ścigania o zbrodni. Artur A. jako jedyny od samego początku przyznał się do zarzucanych czynów i współpracował ze śledczymi. Mężczyzna chce dobrowolnie poddać się karze.