Tymuś nie widzi od urodzenia. Potrzeba 200 tysięcy złotych na leczenie w USA

i

Autor: archiwum rodzinne

Piękne oczka, które otacza ciemność. Tymuś nie widzi od urodzenia, mama apeluje o pomoc

2020-09-23 17:17

Tymek ma zaledwie miesiąc, a już zdążył doświadczyć go los. Chłopiec urodził się z wrodzoną wadą rozwojową siatkówki obu oczu, co sprawiło, że jest niewidomy. Polscy lekarze rozkładają ręce i odmawiają pomocy, ale mały wojownik ma szansę odzyskać wzrok w klinice w Stanach Zjednoczonych. Jedynym problemem są ogromne pieniądze, które trzeba zebrać w krótkim czasie.

Tymon Imielski urodził się 13 sierpnia. Początkowo nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy - chłopiec dostał 10 punktów w skali Apgar, a jego rodzice nie kryli szczęścia. Według lekarzy, noworodek reagował na światło w czasie badania i został w stanie bardzo dobrym wypisany do domu.

Po około dwóch tygodniach rodzice zauważyli, że Tymek ma niestandardowy kształt źrenic. W dodatku były sztywne i nie reagowały na światło. Pod pewnym kątem można było zauważyć charakterystyczny odblask. Rodzice chłopca próbowali umówić się na wizytę u okulisty, co nie było łatwe. Po nieskutecznych próbach pojechali do lekarza rodzinnego, który z niepokojem zasugerował, że to może być siatkówczak (nowotwór złośliwy oka - przyp. red.).

Medyk natychmiast skontaktował się ze Szpitalem im. Żeromskiego w Krakowie i umówił wizytę dla Tymka.

- Wychodząc z ośrodka w Olkuszu pojechaliśmy do Krakowa, gdzie Tymona zbadało kilkoro lekarzy. Nie potrafili oni jednak stwierdzić, co dokładnie dolega synkowi. Wtedy zaczęliśmy krążyć od lekarza do lekarza, od szpitala do szpitala - mówi w rozmowie z Super Expressem Paulina Imielska, mama Tymka.

W końcu rodzice trafili do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie badanie pod narkozą wykluczyło siatkówczaka. Lekarze stwierdzili wrodzoną wadę rozwojową siatkówki w obu oczach, ale nie potrafili wskazać przyczyny schorzenia czy planu leczenia. Tymona wypisano 11 września jako dziecko niewidome bez możliwości leczenia. Jak zaznacza Pani Paulina, w CZD była sama ze względu na epidemię koronawirusa. Gdy usłyszała diagnozę, pomyślała, że to wyrok.

- Gdy człowiek słyszy taką diagnozę, po prostu się z nią nie zgadza (...) Nie spałam całą noc, przeszukiwałam internet w poszukiwaniu klinik okulistycznych na całym świecie, które mogłyby pomóc Tymkowi. To właśnie wtedy trafiłam na Yoshihiro Yonekawę, lekarza z Wills Eye Hospital w Filadelfii - zaznacza mama chłopca, nie kryjąc łez.

To w nim rodzice pokładają całą nadzieję. Nic dziwnego, jest to bowiem jeden z najlepszych specjalistów zajmujących się chorobami siatkówki, także o podłożu genetycznym. Jest w stanie operować tak małe dzieci bez ryzyka powikłań. Doktor Yonekawa zapoznał się już z historią choroby Tymona i zadeklarował gotowość przyjęcia chłopca po ukończeniu trzeciego miesiąca życia. Leczenie w Stanach Zjednoczonych ma potrwać miesiąc i jest bardzo kosztowne.

- Dostaliśmy wycenę opiewającą na blisko 200 tysięcy złotych. Nie jesteśmy w stanie tak szybko zorganizować tak dużych pieniędzy. Leczenie w USA potrwa miesiąc, musimy się wtedy tam utrzymać. Dlatego zdecydowaliśmy się na zbiórkę - mówi Paulina Imielska i prosi o pomoc.

Na koncie fundacji Siepomaga.pl udało się już zgromadzić ponad 120 tysięcy złotych. Pomóc może każdy, wpłacając nawet najdrobniejszy datek. Wystarczy kliknąć tutaj i przejść do zbiórki. Na Facebooku powstała też specjalna grupa z licytacjami na rzecz chłopca.

Ksiądz testował zjeżdżalnię na placu zabaw

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki