- Pielgrzymka do Gietrzwałdu stała się początkiem niezwykłej historii Józefa Litwina i jego syna Michała.
- Chłopiec, dotknięty tajemniczą chorobą, której nie potrafili zdiagnozować norwescy lekarze, został uzdrowiony w niewytłumaczalny sposób.
- Po latach, w obliczu tragicznego wypadku, Michał ponownie uniknął śmierci, a jego ojciec widzi w tym kolejną interwencję Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
- Poznaj pełną historię cudów, które wydarzyły się w życiu Michała Litwina.
Pan Józef Litwin, ojciec Michała, wspomina, że wiosną 2016 r. znajomy franciszkanin zachęcił mężczyznę, aby wraz z rodziną wybrał się na pielgrzymkę do Gietrzwałdu. O miejscowości pod Olsztynem Pan Józef, mieszkający od lat w norweskim Lillehammer, nigdy nie słyszał.
Do Gietrzwałdu pan Józef zabrał ze sobą żonę i dwóch synów: 12-letniego wówczas Michała i 10-letniego Wiktora. Mężczyzna wspomina krótką rozmowę z siostrą zakonną i jej słowa. - Trzeba się modlić i prosić, bo Matka Boża jest bardzo łaskawa tego roku – stwierdziła siostra i opowiedziała historię „cudownego płócienka”. Rodzina pana Józefa otrzymała je w kancelarii parafialnej razem z obrazkiem z litanią do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. - Pamiętam, że wspólnie z żoną trzymając w rękach płócienko długo modliliśmy się przed figurą Matki Bożej i przed ołtarzem w Kościele – wspomina Józef Litwin.
Kilka miesięcy po powrocie z Gietrzwałdu do Norwegii, 12-letni Michał zaczął skarżyć się na bóle pleców. Błahy początkowo problem przerodził się w poważne kłopoty ze zdrowiem. Lekarze w szpitalu uspokajali rodzinę, że za kilka dni chłopiec wróci do zdrowia. Nic takiego nie miało miejsca. Co więcej, wigilię rodzina Litwinów spędziła w szpitalu. Stan zdrowia Michała tylko się pogarszał, gorączka dochodziła do 42 stopni. Analizując przypadek chłopca, - jak wspomina pan Józef - „lekarze mieli więcej pytań niż odpowiedzi”
Badanie tomografem wykazało dużą ilość niewiadomego płynu znajdującego się w obrzęku, zdecydowano więc że trzeba to jednak rozciąć i wyczyścić a płyn oddać do badania. Zabieg ten miał miejsce w nocy z 28 na 29 grudnia i odbył się pod pełną narkozą.
– wspomina Józef Litwin.
W międzyczasie mężczyzna zamówił przez internet mszę w Gietrzwałdzie. Pan Józef dostał informację, że nabożeństwo odbędzie się 17 października 2017 r. Litwinowie modlili się do Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej z obrazka, który dostali podczas pobytu w Gietrzwałdzie. - Żona dokładała też starań żeby płócienko od Matki Bożej było na ranie Michała – opowiada pan Józef.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Polska Wenecja" może stać się uzdrowiskiem. Jest projekt rozporządzenia!
Doskonale pamiętam jak nasi chłopcy, kiedy byli jeszcze mali to każdego wieczora przed zaśnięciem uwielbiali przytulać sobie do twarzy i głaskać długie włosy mamy, bez tego wręcz nie umieli zasnąć. Tego wieczora podczas naszej modlitwy nagle zauważyliśmy, że Michał wykonuje takie same ruchy ręką jakby kręcił i przytulał czyjeś długie włosy do swojej twarzy.
– wspomina Józef Litwin.
- Po chwili otworzył oczy, zobaczył że siedzimy na łóżku obok i ze zdziwieniem zapytał - mamo to nie ty tak mi tutaj robiłaś włosami po twarzy. Spojrzeliśmy z żoną na siebie bez słowa, z myślą, że tutaj przecież nikogo więcej nie ma. Bardzo nas to zdziwiło bo Michał był przecież przytomny i nie spał. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem wtedy - czy jest to możliwe żeby Matka Boża była tutaj z nami? - opowiada mężczyzna.
Był sylwester. Lekarze poinformowali rodziców Michała, że – jak wykazało prześwietlenie tomografem - „płyn nie znajduje się tylko w obrzęku ale rozprzestrzenia się w głąb organizmu”.
Przypadkiem Michała zaczęły zajmować się największe szpitale kliniczne w Norwegii. Skandynawscy lekarze nie wiedzieli, co dokładnie dolega chłopcu. Zgodni byli tylko w jednym – nigdy czegoś takiego nie widzieli.
Pan Józef tracił nadzieję, jednak nadal modlił się do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Mężczyzna wspomina, że pewnego dnia usłyszał w głowie „delikatny kobiecy głos”, który powiedział, że jego syn Michał jest już zdrowy.
Po jednym z zabiegów nastąpił przełom. Przed nim obolały Michał nie mógł się ruszyć. Po zabiegu i wybudzeniu z narkozy chłopiec usiadł i – jak wspomina ojciec chłopca - „bez żadnych oznak bólu wstał, przeszedł kilka kroków i położył się na swoim łóżku.” - Czy na moich oczach dzieje się cud, czy to może znieczulenie jeszcze działa? – zastanawiał się Józef Litwin.
Michał z godziny na godzinę odzyskiwał siły, ponownie zaskakując norweskich lekarzy. Chłopiec, który jeszcze niedawno miał problem z postawieniem kroku, nagle zyskiwał formę. 9 stycznia 2017 r. został wreszcie wypisany ze szpitala.
Pan Józef nie ma wątpliwości, dzięki wycieczce do Gietrzwałdu, w Norwegii na przełomie 2016 i 2017 roku stał się cud.
Dla mnie poza wszelką wątpliwością Michał został w Cudowny sposób uzdrowiony za wstawiennictwem Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Później zmieniliśmy też intencję Mszy Świętej z błagalnej na dziękczynną.
– opowiada Józef Litwin.
Rodzina chciała wrócić do Gietrzwałdu i jak najszybciej podziękować Matce Boskiej Gietrzwałdzkiej za „cudowne uzdrowienie”. Udało się to dopiero w 2023 r., kilka lat po tajemniczej chorobie Michała. Rok później opatrzność znowu „uśmiechnęła się” do Michała.
Był 22 sierpnia 2024 r. Michał Litwin jechał w firmowym furgonie do pracy. Doszło do wypadku. Kierowca miał wymusić pierwszeństwo i zderzyć się z nadjeżdżającym z prawej strony samochodem ciężarowym z przyczepą.
- Zestaw był załadowany gorącym asfaltem, a jego masa wynosiła 58 ton, kierowca furgonu wjechał prawą stroną samochodu, czyli tam gdzie siedział Michał, w tylne koła ciężarówki, cudem się od niej odbił tak , że nie wjechał pod przyczepę. W wyniku zniszczeń Volkswagen został odholowany na złom, Michał wyszedł z samochodu bez draśnięcia a ja kolejny raz powtórzyłem słowa - Matko Przenajświętsza, Pani Gietrzwałdzka - dziękuję Ci – wspomina ojciec Michała.