Tragiczny finał wybuchu gazu w Braniewie. Lekarze walczyli o nią trzy dni. Skala dramatu przeraża

Nie żyje 74-letnia kobieta, która została ciężko ranna w wyniku potężnego wybuchu gazu w bloku przy Placu Strażackim w Braniewie (warmińsko-mazurskie). Gaz wybuchł w 10 listopada, na czwartym piętrze wielorodzinnego budynku. Huk był tak potężny, że słychać go było w całym mieście. Mieszkanie dosłownie rozerwało – ściany runęły z dwóch stron, a gruzy i szkło rozrzuciło na dziesiątki metrów.

  • W miniony poniedziałek, 10 listopada, o godzinie 13:40, spokojne popołudnie zmieniło się w koszmar. Gaz wybuchł w mieszkaniu na czwartym piętrze bloku przy Placu Strażackim w Braniewie
  • Lekarze przez trzy dni walczyli o życie 74-letniej kobiety. Niestety, spłynęły do nas fatalne informacje. Seniorka nie żyje.
  • - To był huk jak z bomby. Myślałam, że to koniec świata! - mówi naszemu dziennikarzowi mieszkanka bloku przy Placu Strażackim w Braniewie. 

Braniewo: Wybuch gazu w bloku przy Placu Strażackim

- To był huk jak z bomby. Myślałam, że to koniec świata! - mówi "Super Expressowi" mieszkanka bloku przy Placu Strażackim w Braniewie. Przypomnijmy - dramat rozegrał się w poniedziałek, 10 listopada, o godzinie 13:40. Z całego lokalu została ruina - ściany wyrwane, podłoga zawieszona w powietrzu, gruz wszędzie. 74-letnia kobieta, która w chwili eksplozji była w środku, zmarła po czterech dniach heroicznej walki w szpitalu.

Wybuch był tak potężny, że słychać go było w całym Braniewie. Ludzie wybiegali z bloków w panice - w kapciach, w skąpych ubraniach z dziećmi na rękach. - Myślałem, że to czołg strzelił albo ćwiczenia na poligonie - relacjonuje nam inny mieszkaniec. Obok rzeczywiście znajduje się wojskowy teren, ale tym razem to nie armia, a zwykła butla z gazem zmieniła mieszkanie w jak ze strefy wojny. W miasteczku pomimo wielkiego terminala gazowego, nie ma wszędzie instalacji z gazem ziemnym. Mieszkańcy ogrzewają się i gotują używając butli z gazem w budynkach wielorodzinnych. To niespotykane rozwiązanie w średniej wielkości mieście Północnej Polsce.

Ustalenia po tragedii i dramat mieszkańców

Jak ustalono, kobieta chciała podgrzać zupę. Wtedy doszło do rozszczelnienia instalacji. Gaz ulatniał się do momentu, aż płomień z kuchenki wywołał eksplozję. Huk wyrzucił ją o ścianę, całe ciało zostało poważnie poparzone. Strażacy musieli pracować w ekstremalnych warunkach – między zwisającymi ścianami i palącymi się fragmentami mieszkania. Na miejsce ruszyły wszystkie możliwe służby - PSP, OSP, a nawet straż wojskowa. Strażacy ratowali ranną kobietę, walczyli z ogniem i zabezpieczali resztę konstrukcji, która mogła runąć w każdej chwili. Szokujące jest to, że nie zginęło więcej osób.

Skala zniszczeń przeraża. 55 mieszkań zostało wyłączonych z użytkowania. Rury pourywane, ściany popękane, szyby w oknach wybite. Aż 110 osób straciło dach nad głową. Burmistrz zapewnił, że miasto organizuje lokale zastępcze, ale nie wiadomo, na jak długo. Inspektorzy budowlani sprawdzają, czy blok w ogóle nadaje się do dalszego użytkowania. Decyzja o remoncie lub wyburzeniu ma zapaść wkrótce.

Śledztwo nadzoruje prokuratura. Biegli analizują, co dokładnie doprowadziło do tragedii. Wszystko wskazuje na nieszczelność instalacji, ale pytania pozostają: kto zawinił? Czy można było temu zapobiec? Tymczasem Braniewo wciąż żyje tym, co się wydarzyło. - Nie możemy spać spokojnie. Bo jeśli coś takiego stało się tutaj, to może zdarzyć się wszędzie - mówi kobieta z sąsiedniego bloku. - Myślałam, że to koniec świata… ale to dopiero początek dramatu”. Wykonajcie nam wreszcie instalacje gazową, wtedy będzie bezpieczniej - apeluje nasza rozmówczyni.

Wybuch gazu zdemolował blok na Ochocie. Z mieszkań wyleciały szyby, odłamki uszkodziły samochody. To cud, że nikt nie zginął!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki