Umierały z głodu, pragnienia i w ciemności. Paweł zamienił gospodarstwo w śmiertelną pułapkę

2025-11-13 15:30

W kwietniu tego roku służby weterynaryjne i policja dokonały makabrycznego odkrycia. W zrujnowanym gospodarstwie w Idzbarku (województwo warmińsko-mazurskie) natrafiono na prawdziwy horror - kilkanaście martwych krów, byków i cieląt leżało w fekaliach. Zwierzęta były przykute łańcuchami do ścian. Umierały z głodu, pragnienia i duszności.

  • Drastyczny opis i zdjęcia z małej miejscowości pod Ostródą są tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Jak to się stało, że zadbane gospodarstwo zmieniło się w śmiertelną pułapkę?
  • Paweł M. został skazany na 2 lata więzienia. Sąd mówił o "bestialstwo ze szczególnym okrucieństwem".
  • Tę wstrząsającą historię opisujemy w poniższym materiale na se.pl.

Paweł M. skazany za śmierć zwierząt

- To był obraz jak z koszmaru. Smród, rozkład, brak powietrza. Coś okropnego - mówił świadek. 33-letni Paweł M., właściciel tego miejsca grozy, został skazany. Dwa lata bezwzględnego więzienia, 10 lat zakazu posiadania zwierząt, 10 lat zakazu prowadzenia gospodarstwa rolnego i 40 tysięcy złotych nawiązki dla OTOZ Animals z Olsztyna - taki wyrok zapadł w Warmińsko-Mazurskiem. Sąd nie miał wątpliwości - to było bestialstwo ze szczególnym okrucieństwem. Do tej pory trudno w to wszystko uwierzyć, ale niestety - to nie scenariusz filmu, tylko rzeczywistość.

Gospodarstwo grozy w Idzbarku pod Ostródą. Śmierć w ciszy i ciemności

To nie był wypadek. To było systematyczne znęcanie się. Według śledczych, Paweł M., od wielu dni nie karmił zwierząt, nie leczył, nie sprzątał. Zwierzęta umierały jedno po drugim - stojąc po kolana w odchodach, przykute do łańcuchów. Ściany były oblepione pleśnią i fekaliami. Nie było wody, nie było wentylacji. Tylko brzęczące muchy i śmierć. - To nie było gospodarstwo. To była umieralnia - mówił starszy sąsiad. - A on? Nic. Pił i patrzył, jak zdychają - dodał poruszony rozmówca "Super Expressu".

Mieszkańcy od dawna coś podejrzewali. Gospodarz przestał pojawiać się na podwórku. Coraz częściej widywano go pod sklepem z napojami wyskokowymi, niż w oborze. Kiedyś zadbane gospodarstwo, po śmierci rodziców zmieniło się w śmiertelną pułapkę.

Wyrok zapadł. Paweł M. nie wnioskował o zawieszenie kary - sam uznał, że zasługuje na więzienie. Kara będzie odbywana w systemie terapeutycznym, bo mężczyzna ma być również leczony z alkoholizmu. Martwe zwierzęta zostały zutylizowane na koszt gminy. Pozostał tylko pies - jedyny ocalały świadek tej tragedii. Zaopiekowali się nim sąsiedzi. Paweł M., nie walczył też o zawieszenie wyroku. Być może dotarło do niego, co zrobił. Poprosił sąd o 2 lata więzienia bez zawieszenia, na co sąd się zgodził. Nie odwołał się też od wyroku. 

Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki