- Tragiczna kłótnia rodzinna w Olsztynie doprowadziła do zabójstwa ojca przez syna.
- 22-letni Mateusz S. zadał ojcu 15 ciosów nożem, gdy ten spał, po sprzeczce o brak ambicji syna.
- Po zbrodni Mateusz S. sam wezwał policję i przyznał się do zabójstwa.
- Sąd skazał Mateusza S. na 20 lat więzienia; dowiedz się, co doprowadziło do tak drastycznego finału.
Był 9 października 2024 roku. Władysław S. przyjechał ze Szczytna do syna, 22-letniego Mateusza S. Młody mężczyzna nie pracował, nie uczył się, ledwo wiązał koniec z końcem. Sąsiedzi mówili o nim „maminsynek”. Brak ambicji, brak planu, brak ruchu.
Ojciec miał dość. Przy kolacji po latach znowu wybuchła awantura. Krzyki, pretensje, stare rany. - Płaciłem alimenty, jeszcze chcesz ode mnie pieniądze? Do roboty! - miał powiedzieć 66-letni ojciec.
Władysław S. poszedł spać. Rano miał wracać do Szczytna, gdzie pracował na budowie. Nie chciał ciągnąć tej kłótni. Nie wiedział, że już się z niej nie obudzi.
Śledczy ustalili, że Mateusz wziął z kuchni nóż i wszedł do pokoju, gdzie spał ojciec. Bez słowa, zaczął dźgać ojca. Patolog naliczył 15 ciosów. W głowę, serce, brzuch. Zadawał cios za ciosem. Bez szans na obronę. Krew tryskała na ściany, podłogę i meble. - Było jej tyle, że utworzyła się kałuża - powiedziała osoba, która widziała mieszkanie po wszystkim.
Oskarżony zaatakował pokrzywdzonego w sytuacji, kiedy pokrzywdzony leżał, być może spał. Nożem zaatakował z całą brutalnością i nie dał mu żadnej szansy, żeby nawet się obronił, więc o jakimkolwiek ataku tego pokrzywdzonego na oskarżonego nie może być mowy.
- uzasadniał wyrok sędzia.
Po wszystkim Mateusz S. odłożył nóż i usiadł w fotelu. Wybrał numer alarmowy. – Zabiłem tatę - rzucił. Gdy policja weszła do środka, był spokojny. Jakby stało się coś, czego nie dało się już zatrzymać. Przyznał się od razu. - Nie wytrzymałem presji – tłumaczył śledczym.
Proces trwał dwa miesiące. Wyjaśnienia utajniono, bo były zbyt drastyczne. Sędzia był jednoznaczny. - O jakiejkolwiek obronie nie może być mowy. Oskarżony zaatakował, gdy pokrzywdzony leżał. Z całą brutalnością – stwierdził. Mateusz S. dostał 20 lat więzienia. Tyle chciał prokurator.