Wielkie zwycięstwo Orlen Wisły - kielczanie pokonani po 3,5 roku przerwy

2019-10-09 18:56

Podopieczni Xaviera Sabatego zwyciężyli odwiecznego rywala 27:26 po rzucie w ostatniej sekundzie Niko Mindegii w 7. serii PGNiG Superligi, czym wprawili w ekstazę kilkutysięczną publiczność - dzięki temu zwycięstwu Wisła została samodzielnym liderem tabeli.

Początek meczu nie był jednak udany dla "Nafciarzy" - po błędach w ataku i skutecznej grze Władislaua Kulesza to Vive objęło prowadzenie 3:0. Na szczęście cieżar gry na swoje barki wziął w tym momencie rozgrywający Niko Mindegia, który z dużą łatwością mijał obronę rywali, kończąc akcję rzutem lub efektownymi podaniami, jak wtedy gdy tylko w sobie znany sposób znalazł na kole Igora Żabicia. W odrabianiu 3-bramkowej straty niemały udział miał też Ivan Stefanović, który jeszcze przed upływem 10. minuty zmienił w bramce Adama Morawskiego.

Z biegiem czasu defensywa płocczan stawała się coraz szczelniejsza, z czym nie mogli sobie poradzić nawet Alex Diuszebajew czy Igor Karacić, a w 24. minucie Wisła wyszła na pierwsze w tym pojedynku prowadzenie (10:9), które podwyższyła jeszcze w ostatniej akcji pierwszej odsłony po ekwilibrystycznym rzucie Lovro Mihicia.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli wiślacy, którzy utrzymywali 1-2 bramkową przewagę, i prezentowali się korzystniej od mistrzów Polski. Pierwszy kwadrans po przerwie Vive utrzymywali przy życiu przede wszystkim golkiper Andres Wolff, który był nie do pokonania nawet w sytuacjach "sam na sam", i Julen Aguinalgalde, z dużym spokojem egzekwujący rzuty karne. Przy stanie 18:16 Wisła mogła odskoczyć na 3 gole, ale w ataku pomylił się Philip Stenmalm.

Wraz z upływem czasu drugi oddech zaczęło łapać Vive, które wyszło wyżej w obronie, by utrudnić "Nafciarzom" rozegranie akcji. W 49. minucie kielczanie wyszli na prowadzenie po raz pierwszy w drugiej odsłonie, ale nie cieszyli się nim długo, bo za chwilę stracili bramkę po kontrze Mihicia, którego faulował jeszcze Blaż Janc, ukarany za to przewinienie czerwoną kartką.

Mimo tego ubytku to Vive ciągle utrzymywało się na czele, ale Wisła nie odpuszczała i na nieco ponad 1,5 minuty przed końcem wyrównała po bramce Mateusza Góralskiego, który prezentował się świetnie na przestrzeni całego spotkania. Zwycięstwo mógł zapewnić obrońcom tytułu Angel Fernandez, ale przy stanie po 26 fatalnie przetrzelił, natomiast w ostatniej sekundzie pojedynku w okienku przymierzył Mindegia, czym wprawił w euforię całą halę.

Orlen Wisła Płock – PGE Vive Kielce 27:26 (14:12)

Orlen Wisła: Morawski, Stevanović - Stenmalm, Matulić, Ruiz, Góralski, Piechowski, Susnja, Szita, Krajewski, Źabić, Mihić, Igropulo, Sulić, Mindegia, Mlakar.

PGE Vive: Kornecki, Wolff - Karacić, Dujszebajew, Pehlivan, Aguinagalde, Janc, Lijewski, Jurkiewicz, Kulesz, Moryto, Fernandez, Karalek, Guillo.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki