7-letni Wiktorek i jego mama Aneta nie żyją! Oboje wpadli do zamarzniętego stawu. "Jesteśmy wstrząśnięci"

2025-12-31 12:20

7-letni Wiktor wpadł razem z mamą do zamarzniętego stawu. Niestety, ich życia nie udało się uratować. Chłopiec zmarł 31 grudnia po godzinie 6, jego mama przed południem. Dlaczego doszło do tragedii? - Wiele wskazuje na to, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - mówi Super Expressowi podkom. Łukasz Paterski z poznańskiej policji.

Super Express Google News

Cała wieś jest teraz w żałobie i wszyscy zdają sobie pytanie, jak doszło do dramatu. 

- Jesteśmy wstrząśnięci i załamani tym, co się stało - mówi Super Expressowi Malwina Bartkowiak, sołtyska wsi. Śledczy mówią, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, ale jaki był dokładnie przebieg tragedii, jeszcze nie ustalono. Ze strzępków informacji przekazywanych opinii publicznej wyłania się obraz rodzinnego nieszczęścia.

- Około godz. 18:30 służby zostały poinformowane o tym, że w Radzewie, w stawie, na prywatnej posesji, została odnaleziona kobieta, której ciało unosiło się na powierzchni wody - mówi Paterski.

Na miejsce szybko przyjechali strażacy i natychmiast wyciągnęli Anetę R. (49 l.) z wody.

- Chwilę później, po dojechaniu specjalistycznej grupy ratownictwa wodno-nurkowego z Poznania na dnie stawu odnaleziono 7-letnie dziecko - dodaje policjant. Choć medycy podjęli heroiczną walkę o życie mamy i jej synka, niestety przegrali. Wiktor zmarł w szpitalu 31 grudnia kilkanaście minut po godzinie 6, a kobieta przed południem. Do szpitala - w ciężkim szoku - trafił także mąż kobiety i ojciec Wiktora.

- Przyczyny na ten moment nie są znane. Wiele wskazuje na to, że mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku. Czy kobieta weszła na taflę lodu z dzieckiem, czy ruszyła na ratunek po tym, gdy wpadło ono do wody. Na te pytania będą starali się odpowiedzieć policjanci - mówi Paterski.

Funkcjonariusz wyjaśnia, że policjanci wraz z innymi służbami pracowali na miejscu zdarzenia przez całą noc. Jeszcze przed południem, 31 grudnia, mundurowi przeczesywali teren na posesji, gdzie doszło do dramatu.

Policjanci apelują teraz do dzieci i dorosłych o to, aby nie wchodzić na zamarznięte jeziora czy stawy. - Niesie to za sobą wielkie niebezpieczeństwo. Zalegający na pokrywie lodowej śnieg potrafi być bardzo zdradliwy. Pod warstwą śniegu trudno ocenić zagrożenie, ponieważ nie widać grubości lodu. Pamiętajmy, że jedyny bezpieczny lód jest na sztucznym lodowisku i taką informację przekazujmy najmłodszym - mówi na koniec policjant.

Potężny atak zimy w Polsce

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki