- W kamienicy na Jeżycach wybuchł pożar, który szybko objął budynek, w którym znajdował się magazyn akumulatorów.
- Podczas akcji gaśniczej doszło do eksplozji i zawalenia się części kamienicy, w wyniku czego zginęło dwóch strażaków: Łukasz Włodarczyk i Patryk Michalski.
- Obaj strażacy byli doświadczonymi ratownikami, którzy poświęcili życie w służbie, pozostawiając rodziny i bliskich.
Pożar, który wybuchł w piwnicy kamienicy na Jeżycach, błyskawicznie rozprzestrzenił się na wyższe kondygnacje. W budynku znajdował się magazyn akumulatorów, a ogień w kilka minut objął drewniane stropy i schody. Mieszkańcy uciekali w panice, strażacy walczyli z żywiołem. W trakcie akcji doszło do eksplozji, część kamienicy zawaliła się. Pod gruzami zginęli Łukasz Włodarczyk z JRG 2 i Patryk Michalski z JRG 1 – dwaj doświadczeni i oddani służbie strażacy.
Łukasz Włodarczyk miał 33 lata. Pochodził z Grunwaldu, strażackiego fachu uczył się od dziecka – jego ojciec również był strażakiem. W 2013 roku wstąpił do PSP, wcześniej działał w OSP. Zostawił żonę i dwóch synów, z którymi budował dom w rodzinnej Tuchorzy. – To dla wszystkich strażaków ból i smutek – mówił podczas jego pogrzebu komendant główny PSP.
34-letni Patryk Michalski służbę rozpoczął we Włocławku, później przeniósł się do Poznania. W straży spędził 12 lat, stale podnosząc swoje kwalifikacje. Był ratownikiem wodno-nurkowym, brał udział w wielu trudnych akcjach – w tym w ratowaniu pilota po katastrofie lotniczej w Kłecku. W Poznaniu zostawił narzeczoną, rodziców i siostrę.
- Mój świat się zawalił wraz z Twoim odejściem. Nasza wspólna podroż rozpoczęła się motocyklem (...) Jestem z Ciebie dumna. Byłeś dla mnie ogromnym wsparciem. Chcę, żebyś wiedział, że będę wsparciem dla Twoich rodziców i siostry. Dla mnie byleś bohaterem każdego dnia. Kocham Cię bardzo - powiedziała ukochana strażaka podczas ceremonii pogrzebowej.
– Na strażaka społeczeństwo zawsze może liczyć. Nie każdy może nim zostać – mówił abp Stanisław Gądecki.
Po tragedii kamienicę rozebrano. Pusta przestrzeń na Kraszewskiego do dziś przypomina o tamtej nocy. Rok po pożarze mieszkańcy Jeżyc ufundowali tablicę na hydrancie przy miejscu katastrofy – cichy, ale wymowny symbol pamięci o dwóch bohaterach, którzy oddali życie, by ratować innych.