Do niespodziewanej tragedii doszło w małym mieście pod Poznaniem, w środę, 22 października. Pani Barbara, mama Adama K., nie mogła dodzwonić się do syna ani dobić do jego mieszkania. Poprosiła o pomoc straż i policję. W bloku przy ul. Mickiewicza szybko pojawiły się wszystkie służby. Po siłowym otarciu drzwi - nie było dobrych wiadomości. Pan Adam nie żył, a obok była jego córeczka Antosia. Mężczyzna samotnie wychowywał trójkę dzieci, ale starsze rodzeństwo Antoniny nie było wówczas w domu.
Zobacz: Adam zmarł w mieszkaniu. Wiemy, co dalej z małą Antosią. Jest data kluczowych badań
Wiadomo, że jeszcze tego samego dnia, pan Adam odebrał córeczkę ze żłobka. - Ojciec odebrał córkę ze żłobka i wrócił do domu. Na jego ciele widoczne były plamy opadowe, czyli tzw. plamy pośmiertne. Biegły wstępnie wykluczył udział osób trzecich, zgon najprawdopodobniej nastąpił z przyczyn naturalnych - mówi nadkomisarz Maciej Święcichowski z biura prasowego KWP w Poznaniu. Sekcja zwłok mężczyzny, która ma dać odpowiedź na pytanie, dlaczego doszło do dramatu, odbędzie się 29 października.
Tymczasem, roczną Antosią, 9-letnią Mają i 6-letnim Frankiem opiekuje się mama pana Adama, babcia dzieci. To ona zaapelowała w internecie o finansową pomoc dla swoich wnuczek i wnuka.
- Ich świat zawalił się w jednej chwili. Jestem ich babcią i od dnia tragedii dzieci są ze mną. Czekam na decyzję sądu, który ma ustanowić mnie ich opiekunem prawnym - mówi kobieta. Niestety, babcia dzieci - jak opisuje na internetowej zbiórce - utrzymuje się tylko z renty po zmarłym mężu. - Staram się, jak mogę, ale koszty życia i opieki nad trójką dzieci są ogromne — ubrania, jedzenie, przedszkole, szkoła, środki higieniczne, leki, rachunki - wylicza seniorka i dodaje, że zebrane środki pozwolą jej zapewnić dzieciom wszystko, czego teraz potrzebują: bezpieczeństwo, ciepły dom, stabilność i spokój.
Dzieciom można pomóc TUTAJ.