W wielkanocny poniedziałek najpierw wszyscy usłyszeli informacje o śmierci papieża Franciszka. Wszyscy o tym rozmawiali i przekazywali sobie te wieści, jednak życie chrześcijan na całym świecie nie zatrzymało się. W Gniewczynie Łańcuckiej pod Przeworskiem miała odbyć się coroczna parada turków w pięknych kolorowych strojach i orkiestry w której grał pan Andrzej (73 l.). Orszak szedł do kościoła na mszę, która miała odbyć się o godzinie 11.00. Cały pochód przechodził główną drogą w miejscowości. Zaledwie kilka minut od momentu, kiedy turki wraz z orkiestrą wyszli, na ulicy położył się pan Andrzej, który grał na wielkiej tubie tenorowej.
- Nikt nie wiedział co się stało, Andrzej położył się na drodze i początkowo oddychał. Jeszcze się skarżył na ból brzucha. Zaraz zadzwoniliśmy po pogotowie. W paradzie wśród turków, był strażak zawodowy z PSP w Przeworsku. On rzucił czapkę i reanimował pana Andrzeja. W sumie do ratowania go było trzech takich ratowników, którzy mieli pojęcie. Jednak Andrzej stracił przytomność. Chłopaki robili mu reanimację. Cała wieś wstrzymała oddech. Jak przyjechało pogotowie, przejęli restytucję. Oni może z 10 minut o niego walczyli, kiedy pani z karetki, chyba ratowniczka powiedziała, że to koniec. Jak to powiedziała, zgromadzonym wokół ludziom łzy w oczach stanęły, bo wszyscy wiedzieli, że Andrzej to jest dusza człowiek. Jak zmarł to zaraz, za dosłownie 5 sekund na wieży kościelnej biły dzwony, które wybijały godzinę dwunastą. Jakby obwieszczały, że papież, który zmarł rano, zabrał i naszego kolegę - mówił mieszkaniec Gniewczyny.
O panu Andrzeju wszyscy wspominają w samych superlatywach.
- Andrzej to był wspaniały człowiek. Znałem go, nigdy nikomu nie wadził, a pomagał. On wcześniej pracował w Jaworznie. Na emeryturze był tutaj z żoną. Jego małżonka zmarła 2 labo 3 lata temu. Od tego czasu Andrzej ciągle mówił, że on chce iść do swojej Zosieńki. No i poszedł. Do końca robił to, co kochał. Grał na trąbce do końca. Był pobożnym człowiekiem, dobrym i utalentowanym. To dla nas wielka strata - mówił mężczyzna - 10 minut przed tym, jak Andrzej położył się na drodze rozmawiałem z nim. Kiedy turki i orkiestra wychodziła w stronę kościoła. to jeszcze rozmawialiśmy z Andrzejem o śmierci papieża. Żałował go, mówił, że trzeba jakoś go uczcić, jego pamięć. Nie wiedział, że za chwilę koledzy z orkiestry będą grać, żeby uczcić jego pamięć. To naprawdę wielki człowiek i wielka strata dla nas- mówił znajomy zmarłego muzyka.
Na miejscu, oprócz pogotowia ratunkowego pojawiła się policja i prokuratura, ale śledztwa ws. śmierci muzyka nie będzie.
- Ciało zostało przekazane rodzinie. Nie będą prowadzone żadne dodatkowe czynności. Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych - przekazała Justyna Urban z Komendy Powiatowej Policji w Przeworsku.
W Poniedziałek Wielkanocny w Gniewczynie Łańcuckiej nie było tradycyjnego pokazu musztry turków, który odbywa się w asyście orkiestry. Panu Andrzejowi oddawano hołd poprzez marsz wokół kościoła. Turki zamiast parady maszerowali wokół kaplicy z orkiestrą grającą marsze żałobne, potem mężczyźni maszerując utworzyli wielki znak krzyża, oddając hołd papieżowi, oraz zmarłemu Panu Andrzejowi.
Podczas pogrzebu, różańca i czuwania przy trumnie zmarłego uczestniczyli turki i orkiestra, a wielka tuba tenorowa towarzyszyła muzykowi do końca. Była na uroczystościach pogrzebowych i tak jak turki odprowadziła pana Andrzeja na cmentarz, gdzie ciało mężczyzny spoczęło w rodzinnym grobie wraz z teściami i żoną.
- Po Andrzeju nie było nic widać. Nie skarżył się na nic jak z nim rozmawiałem parę minut przed tą jego śmiercią. Był pogodny i chciał jakoś uczcić papieża, który pewnie zabrał go ze sobą, żeby grał Franciszkowi w niebie. Teraz Andrzej jest już z Zosią. Tak jak chciał, w grobie leży obok niej- mówił poruszony mieszkaniec Gniewczyny.