- Tragiczny wypadek w Dulczy Wielkiej, gdzie zderzyły się opel i fiat, skończył się śmiercią 4-letniej dziewczynki.
- Kierujący oplem, według wstępnych ustaleń policji w Mielcu, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu, a dziecko nie było przewożone w foteliku ani zapięte pasami.
- Czy zaniedbania w przewożeniu dziecka wpłyną na zarzuty w prokuratorskim śledztwie?
Dulcza Wielka. Śmiertelny wypadek 4-latki. Miała do domu kilkaset metrów
Kierująca fiatem kobieta, która podróżowała z 4-letnią córką, miała do przejechania kilkaset metrów, ale to wystarczyło, by w Dulczy Wielkiej w powiecie mieleckim doszło do śmiertelnego wypadku. Zdarzenie miało miejsce w poniedziałek, 22 września. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierujący oplem nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu kobiecie i 4-latce, wskutek czego oba pojazdy zderzyły się. Dziewczynka zginęła na miejscu.
Kontrowersji całemu wypadkowi dodaje fakt, że dziecko nie znajdowało się w foteliku ani nie miało zapiętych pasów bezpieczeństwa, jadąc ponadto na przednim fotelu pasażera. Jak przekazała policja w Mielcu, pasy zapięła za to jego matka. W związku ze zdarzeniem wszczęto prokuratorskie śledztwo prowadzone w kierunku artykułu 177 par. 2 Kodeksu karnego, czyli spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
- W tej sprawie nikt nie usłyszał na razie zarzutów, a decyzja o ich ewentualnym przedstawieniu zapadnie prawdopodobnie dopiero po otrzymaniu opinii biegłego ds. rekonstrukcji wypadków drogowych - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Konrad Włoszczyna, prokurator rejonowy w Mielcu.