- W lesie w Lipowcu na Podkarpaciu znaleziono martwego niedźwiedzia ze śladami postrzelenia.
- Zwierzę, z ranami na karku i przestrzelonymi łopatkami, musiało cierpieć od kilku dni, co sugeruje, że postrzał nastąpił blisko miejsca znalezienia.
- Władze polskie nie wydały zgody na odstrzał niedźwiedzi, a śledztwo ma ustalić, czy zdarzenie miało miejsce w Polsce, czy na Słowacji.
- Kto odpowiada za śmierć niedźwiedzia i jakie będą konsekwencje tego incydentu?
Podkarpacie. Martwy niedźwiedź z raną postrzałową
Kto postrzelił niedźwiedzia, który zmarł w lesie w Lipowcu na Podkarpaciu? Już od dłuższego czasu w tym regionie Polski dochodzi do "incydentów" z udziałem tych zwierząt, ale rodzime władze nie wydały jak dotąd zgody na odstrzał jakiegokolwiek osobnika. W czwartek, 14 sierpnia, w godzinach wieczornych pracownicy Magurskiego Parku Narodowego znaleźli ciężko rannego niedźwiedzia.
- Niedźwiedź jeszcze żył, ale niestety padł około 15 minut przed naszym przyjazdem. Podczas oględzin naszą uwagę zwróciły ślady krwi na karku i bardzo zaawansowana muszyca, czyli larwy i jaja much na sierści. To wskazuje na to, że został ranny już kilka dni wcześniej - powiedziała tvn24.pl Agata Lisiewicz z fundacji Dziki Projekt.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła policja w Krośnie, ale na razie nie jest pewne, czy niedźwiedź został postrzelony na terenie Polski, czy na terenie Słowacji. Tamtejszy rząd wydał w tym roku zgodę na odstrzał 350 drapieżników, ale Robert Maślak, zoolog z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, powątpiewa, by zwierzę przywędrowało do Polski ze Słowacji.
- Zwierzę miało przestrzelone obie łopatki, czyli element narządu ruchu. Każdy ruch, nawet tuż po postrzale, powodował potworny ból. Siłą rzeczy taki niedźwiedź głównie leżał. Do postrzału musiało dojść w okolicy, najwyżej kilkaset metrów dalej, może kilometr. Nie ma możliwości, by w takim stanie przeszedł on cztery kilometry - powiedział naukowiec tvn24.pl